„Pobyt w Zaleszczykach okazał się istnym wprost cudem. Cały czas letnia pogoda, upały, błogie powietrze, moc winogron i przepysznych owoców wszelkiego rodzaju – po prostu raj ziemski, zalany słońcem. Plażowaliśmy po cztery godziny dziennie, a ja co dzień prawie kąpałam się w Dniestrze” – zapisała pod koniec września 1937 roku w dzienniku autorka głośnej powieści Noce i dnie.
„Ani dnia bez znaku” – tę starożytną maksymę starała się wdrażać w życie Maria Dąbrowska, prowadząc swoje zapiski. Przyznawała wprawdzie, że „cała prawda o życiu człowieka nie może być powiedziana nawet samemu sobie”, jednak, dzięki pisarskiej dyscyplinie, stworzyła dzieło będące nie tylko fascynującym zbiorem informacji z codzienności. Dziennik okazał się także źródłem inspiracji. Dąbrowska notowała w nim pomysły literackie, zarysy postaci i zagadnień. Nie brakowało świadectw zwątpienia i kryzysów twórczych. Gdy ważył się kształt przyszłych Nocy i dni, wyznawała w styczniu 1929 roku: „Ciężko – jestem w rozpaczy – wszystko, cała powieść, wydaje mi się nic niewarta. […] Po co ja tak ślęczę i tak się dręczę? Może to wcale nie moja droga?”.
Maria Dąbrowska, fot. Marian Loreth, Zaleszczyki, 17 września 1937 roku, Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza w Warszawie, dzięki uprzejmości muzeum
Powierzała brulionom (w sumie, od 1914 roku, przez 51 lat zapełniła 32 różnych rozmiarów zeszyty i kołonotatniki) sprawy osobiste, sny, zmartwienia, radości, obserwacje życia społecznego i politycznego, odkrycia towarzyskie, lektury, fascynacje sztuką i muzyką klasyczną. Nieraz wynurza się z zapisków obraz osoby niezwykle zdyscyplinowanej. Nawet podczas wakacyjnego pobytu na wsi (w majątku szwagra Marii Kownackiej, w sierpniu 1928 roku, w Krzywdzie pod Łukowem) potrafiła Dąbrowska narzucić sobie pewien reżim: „Wstaję o wpół do siódmej, gimnastyka, potem idę w pola na spacer i chodzę aż do wpół do dziewiątej. Śniadanie, potem czytam na werandzie, czekając aż sprzątną pokój, od dziesiątej do obiadu piszę. Po obiedzie leżę, czytam gazety, Biblię lub którą z przywiezionych książek. Od trzeciej do podwieczorku – czasem znów piszę, czasem czytam, robię notatki, gram na cymbałkach, bom je tu sobie przywiozła”. Ale nie samym pisaniem pisarz żyje! Czasem podróżuje, zwiedza i… zachwyca się miejscem, które wbrew niektórym opiniom okazuje się zaskakująco ciekawe i przyjazne.
Maria Dąbrowska na plaży, fot. autor nieznany, Zaleszczyki, 1937, Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza w Warszawie, dzięki uprzejmości muzeum
Dąbrowska przyznawała w swoim artykule w „Wiadomościach Literackich”, że jechała we wrześniu 1937 roku do Zaleszczyk „ze sprzecznymi uczuciami”. Chociaż w dwudziestoleciu międzywojennym nazywano tę część kraju ciepłym Podolem, a okolice słynęły z upraw owoców, szczególnie winogron, pisarka miała pewne obawy. Słyszała o pięknym Dniestrze, malowniczych krajobrazach, ale też znała narzekania na brud w miasteczku. Pojawiały się nawet opowieści o winogronach przywiezionych z Rumunii i mocowanych za pomocą sznureczków na krzakach.
Plaża nad Dniestrem w Zaleszczykach; na tle ściany jaru Dniestru widoczny most kolejowy, fot. A.M. Wieczorek, 1930–1937, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wrażenia z podróży pociągiem przez most na Dniestrze, szerokość rzeki, piękno doliny, łupkowe skały zapierały dech w piersiach. Rozległość widoku przeszła najśmielsze oczekiwania pisarki. Zaleszczyki, „z trzech stron pętlą Dniestru i wieńcem gór objęte”, witały letników białymi murami zabudowań oraz zielenią okolicznych winnic i sadów morelowych. Miasteczko, zdaniem Dąbrowskiej, miało w sobie coś egzotycznego. Biały, lśniący w słońcu kamień ścieżek, pnące się niebieskie powoje przypominały jej uroki wiosek hiszpańskich lub francuskiej prowincji. Miejscowość o ambicjach uzdrowiskowych była czysta, jedynie pewien nieład i zaniedbanie dało się spostrzec w niektórych ogródkach. Na straganach królowały dorodne owoce – jabłka, gruszki, śliwki i wielkie orzechy włoskie. Okoliczne winnice wystawiały w miasteczku swoje kioski, w których sprzedawano winogrona. Zachwycona Dąbrowska próbowała wielu rodzajów tych smakowitych owoców. Wabiący kolorami targ warzywny oferował płody rolne, których obfitość i wielkość porównała pisarka do tych spotykanych w Burgundii (oczywiście chwaliła też bardzo niskie ceny). Jako uważna obserwatorka zanotowała także wygląd i strój wystawców. Zwróciła uwagę na ozdobne hafty na rękawach i kołnierzach oraz na kożuszki baranie – „chyba najpiękniejsze na świecie”.
W Zaleszczykach cieszono się prawdziwie letnią pogodą. Słońce, światło i przejrzyste powietrze przypominało wrześniowy klimat w północnych Włoszech, a temperatura w ciągu dnia pozwalała na wakacyjne uciechy: „Do końca można było plażować i kąpać się w Dniestrze” – wspominała autorka artykułu.
Panorama Zaleszczyk, widoczne mosty na Dniestrze, fot. Józef Kramer, 1938, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Wśród wielu pamiątek związanych z Marią Dąbrowską Muzeum Literatury imienia Adama Mickiewicza w Warszawie posiada fotografie, na których widać uśmiechniętą pisarkę na plaży czy w sadzie owocowym. Te pamiątki z pobytu w miasteczku na Podolu są dobrą ilustracją jej słów: „Zaleszczyki oczarowały mnie po prostu, i co mam o nich do powiedzenia, to będzie krótka historia entuzjazmu, radości i miłości”.
Ewa Olkuśnik
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU