Długo uczyła się języka hebrajskiego. Udało jej się otrzymać odpowiednie dokumenty umożliwiające wykonywanie zawodu „w ojczyźnie ojców”. Wiele wskazywało na to, że brała poważnie pod uwagę pozostanie w Palestynie na stałe. W kibucu En Charod pracowała z najmłodszymi dziećmi. Próbowała tam wprowadzać praktyki sprawdzone wcześniej w Domu Sierot w Warszawie. Jednak 2 maja 1939 roku Stefania Wilczyńska wróciła do Polski…
Znała dziecięce dusze jak mało kto. Zaczęła pracę w 1909 roku w przytułku dla żydowskich dzieci przy ulicy Franciszkańskiej w Warszawie, prowadzonym przez Towarzystwo „Pomoc dla Sierot”. Jak podaje Magdalena Kicińska w książce Pani Stefa, Wilczyńska sama poprosiła o „posadę bez wynagrodzenia”. Przyjmująca ją Stella Eliasberg była pełna obaw: „Zgodziłam się, choć nie bardzo ufałam. Młoda, przyzwyczajona do wygód, pieszczona przez matkę, po studiach w Belgii miałaby pracować bez odrazy nad brudnymi dziećmi piwnic?”. Jednak ambitna dziewczyna okazała się osobą sumienną, pracowitą i do tego wykazywała niemałe zdolności organizatorskie.
Stefania Wilczyńska, 1927, licencja PD, Wikimedia Commons
W 1912 roku za sprawą Towarzystwa otworzono nowy Dom Sierot – przy ulicy Krochmalnej. Jego dyrektorem został lekarz pediatra, dobrze zapowiadający się pisarz – Janusz Korczak, a naczelną kierowniczką – Stefania Wilczyńska. Codzienna praca w sierocińcu wymagała niezwykłej odporności psychicznej. Dzieci miały za sobą różne trudne doświadczenia, często ich życie toczyło się wcześniej w skrajnej biedzie. Przy Krochmalnej zapewniano im dobre warunki, ale zwykle bardzo tęskniły za rodziną. W Domu Sierot doba zawsze była zbyt krótka: pilnowanie posiłków, wyprawianie do szkoły, praca w kancelarii, nieustanna dbałość o higienę, zdrowie i spokojny sen dzieci – cała masa obowiązków. W dni świąteczne dochodziły jeszcze wycieczki, czytanie i dłuższe rozmowy z wychowankami. O tym, jak wyczerpujące były to obowiązki, świadczy fragment listu Stefanii, przytoczony przez Magdalenę Kicińską: „Nic tak człowieka nie ogłupia i nie przytępia jak nieustanny pobyt w internacie. Nie znała mnie Pani dawniej, ale proszę mi wierzyć, że taka się zrobiłam jednostronna, schamiałam w tym koszarowym życiu. A jak trudno wyrwać się z internatu na parę godzin, ja wiem najlepiej, ale trzeba dla dobra sprawy na przyszłość, żeby nie stać się głuchym i ślepym na to, co się dzieje naokoło”.
Stefania Wilczyńska i Janusz Korczak w Gocławku około 1936 r., źródło: www.sztetl.org
Trudno, doprawdy, dziwić się, że niektórzy wychowankowie Domu wspominali po latach Wilczyńską jako kobietę oschłą i nieugiętą. Musiała być osobą twardą i zdecydowaną, skoro radziła sobie świetnie w trudnych sytuacjach. W czasie I wojny światowej, gdy Korczak został powołany do wojska, Pani Stefania walczyła z brakiem żywności, opału, z chorobami (szczególnie groźnym tyfusem).
Wychowankowie i opiekunowie sierocińca „Nasz Dom”, 1920–1928, Stefania Wilczyńska pierwsza z prawej, w tym samym rzędzie czwarty od prawej Janusz Korczak, licencja PD, Wikimedia Commons
W 1929 roku, po śmierci matki, Wilczyńska zaczęła myśleć o wyjeździe do Palestyny. Odczuwała zmęczenie, może wypalenie zawodowe. Pierwszy raz wyjechała na kilka tygodni w 1931 roku. Odwiedziła młodszą przyjaciółkę Fejgę Lifszyc. Dawna wychowawczyni w internatach w Białymstoku, Krakowie i Warszawie opuściła Polskę w 1928 roku i rozpoczęła nowe życie w osadzie rolniczej En Charod. Wilczyńska traktowała ją jak córkę. W drugiej połowie lat trzydziestych Stefania poważnie zaniepokojona antysemickimi nastrojami w Polsce rozpoczęła starania o możliwość osiedlenia się w Palestynie na stałe. Otrzymała stosowne pozwolenie i w 1938 roku zaczęła pracę w kibucu En Charod. Wróciła jednak do Warszawy, do „swoich dzieci”, niedługo przed wybuchem II wojny światowej.
Bezdomne dzieci w getcie warszawskim, 1941, licencja PD, Wikimedia Commons
Po utworzeniu przez Niemców getta warszawskiego w październiku 1940 roku, Dom Sierot został przeniesiony na ulicę Chłodną. Wilczyńska kierowała przeprowadzką. Wkrótce getto zamknięto. Personel Domu zabiegał o to, by życie wychowanków toczyło się zwykłym trybem. Naukę kontynuowano dzięki dochodzącym nauczycielom, dbano o rozrywki dla dzieci. Korczak i Wilczyńska starali się zdobyć dodatkową żywność dla 200 podopiecznych. Kolejna przeprowadzka odbyła się po zmianie granic getta w październiku 1941 roku. Jeszcze raz urządzano pomieszczenia do nauki i pracy dla dzieci. Nie zapomniano o czytelni, kąciku dla lalek. Nawet o kąciku ciszy. Zadbano, aby odbywały się przedstawienia, na które zapraszano gości. Jedno z ostatnich zaprezentowano 18 lipca 1942 roku, tuż przed rozpoczęciem akcji likwidacyjnej…
Likwidacja getta w Warszawie, 1943, zdjęcie z raportu Jürgena Stroopa, licencja PD, Wikimedia Commons
5 sierpnia 1942 roku rano dzieci, wraz ze swymi opiekunami, musiały przejść na Umschlagplatz. Stamtąd, w wagonach bydlęcych, zostały wywiezione do obozu zagłady w Treblince. Prawdopodobnie jako ostatnia do wagonu weszła Stefania Wilczyńska. Wcześniej zadbała o to, aby dzieci wzięły kanapki na drogę…
Ewa Olkuśnik
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU