Na pustym wiejskim cmentarzu powoli zapada zmrok. Widmo młodej dziewczyny właśnie opuszcza mogiłę, z lękiem spoglądając w dal. Duchy mogą dziś odwiedzić bliskich – tylko jeden raz w roku, w Zaduszki.
W kulturze polskiej Dzień Zaduszny, nazywany też Świętem Zmarłych, przez wieki łączył tradycję chrześcijańską, echa zwyczajów pogańskich i ludowe wierzenia. Właśnie w noc zaduszkową (z 1 na 2 listopada) dusze zmarłych miały odwiedzać świat żywych. Czasem ponoć ukazywały się bliskim, ale częściej tylko domyślano się ich obecności: gdy coś zaskrzypiało w podłodze, zastukało w kominie, błysnęło za oknem. Według niektórych przekazów zjawy odchodziły o świcie, podług innych – gdy zgasła świeczka zapalona na ich grobie.
Witold Pruszkowski, Zaduszki, pierwsza część tryptyku, 1888, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW
Ludowe opowieści zainspirowały w 1888 roku Witolda Pruszkowskiego do namalowania Zaduszek. Portret zjawy w białej szacie to jednak tylko początek historii, którą chciał pokazać malarz. Obraz stanowi pierwszą część tryptyku poświęconego nocy zadusznej, w czasie której widmo dziewczyny wraca do domu rodzinnego. Dwa pozostałe płótna figurują na liście dzieł utraconych w czasie II wojny światowej. Możemy jednak odtworzyć ogólny zamysł Pruszkowskiego. Ta rozbudowana kompozycja niezmiernie podobała się publiczności, dlatego reprodukowano ją w prasie oraz dość szczegółowo opisywano.
Witold Pruszkowski, [W chacie], druga część tryptyku, rytownik M. Różański, druga połowa XIX wieku, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, źródło: Zbiory Cyfrowe MNK
Jak więc wyglądały dwie kolejne sceny? „Na drugiej, środkowej części obrazu widzimy wnętrze wiejskiej chaty, oświetlone strugą światła księżycowego i czerwoną lampką, rzucającą blask na twarz siedzącej i śpiącej pod oknem kobiety. Przed nią stoi to samo dziewczątko, białe, powiewne, ze złożonymi na piersiach rękoma; jest to duch zmarłego dziewczęcia” – objaśniał Kazimierz Bartoszewicz w czasopiśmie „Kraj” w 1894 roku. Trzeci obraz przedstawiał widmo sunące wśród mgieł w drodze powrotnej na cmentarz.
Witold Pruszkowski, [Z powrotem], trzecia część tryptyku, rytownik M. Różański, druga połowa XIX wieku, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, źródło: Zbiory Cyfrowe MNK
Wizja Pruszkowskiego musiała być naprawdę poruszająca. Co ciekawe, skłoniła Marię Konopnicką do napisania poematu Z tamtego świata. W interpretacji poetki zjawa wraca do grobu z lekkim sercem, bo udało się jej spotkać z pogrążoną w żałobie matką i choć nieco ją pocieszyć:
„Nim oświtnie, nim odnieje,
Zamknie ją mogiła…
Ale teraz promienieje,
Bo nie płacze, nie żaleje,
Jej mateńka miła!”
W twórczości Pruszkowskiego wielokrotnie splatały się inspiracje kulturą ludową i wierzeniami słowiańskimi oraz echa romantyzmu. To autor takich obrazów, jak: W noc świętojańską (Kwiat paproci), Rusałki, Nimfy wodne czy Spadająca gwiazda. Można się w nich już dopatrzyć zapowiedzi symbolizmu.
Witold Pruszkowski, Rusałki, 1877, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW
Artysta w pewien sposób wyprzedzał więc swoje czasy, bo polscy malarze w XIX wieku rzadko sięgali po tematykę fantastyczną – w przeciwieństwie do poetów romantycznych czy ówczesnych artystów europejskich. Zaduszki wyróżniają się na tym tle podwójnie, ponieważ w sztuce pod zaborami wśród scen cmentarnych dominowały obrazy o wydźwięku patriotycznym, takie jak opłakiwanie mogiły powstańca.
Witold Pruszkowski, Zaduszki. Godzina duchów, 1888/1889, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW
Niedługo po ukończeniu tryptyku Pruszkowski za namową przyjaciela sięgnął po pastele. Wkrótce jeszcze raz – w nowej dla siebie technice – przedstawił zjawę dziewczyny wyłaniającą się z grobu. Tylko nieznacznie zmienił kompozycję, ale rozmazane plamy pasteli sprawiły, że widmo wydaje się bardziej ulotne, jakby rozpływało się w powietrzu.
Karolina Dzimira-Zarzycka
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU