„Pozdrowienia ze spalonego Lubaczowa” – taki podpis można odnaleźć na jednej z najstarszych pocztówek z widokiem miasta. Wiąże się on z najstraszniejszym z żywiołów – ogniem i wywołanymi przez niego pożarami, które na przełomie XIX i XX wieku często nawiedzały Lubaczów, jak i miejscowości w całej Galicji. W zbiorach Muzeum Kresów w Lubaczowie, w kolekcji regionalnych pocztówek, znajdują się trzy „karty korespondencyjne” (Correspondenz-Karte) datowane na lata 1900–1902. Przedstawiają one zabudowania Lubaczowa, a raczej to, co pozostało po wielkich pożarach, które strawiły miasto na przełomie stuleci.
Lubaczów, siedziba powiatu lubaczowskiego w północno-wschodniej części województwa podkarpackiego, liczy obecnie około 12 tysięcy mieszkańców. Na przełomie XIX i XX wieku miasto znajdowało w zaborze austriackim, w najbiedniejszym i zarazem najbardziej zacofanym cywilizacyjnie kraju monarchii habsburskiej – Królestwie Galicji i Lodomerii. Zabudowa Lubaczowa w zdecydowanej mierze była drewniana, co w połączeniu z nieostrożnością mieszkańców podczas obchodzenia się z otwartym ogniem, a czasami celowym działaniem powodowało, że pożary ogarniały miasto regularnie. Najczęściej wybuchały latem i jesienią, jednak zdarzało się, że i zimą ogień mógł pochłonąć część zabudowy. We wspomnieniach jednego z mieszkańców czytamy, „[…] że już tak być musi, że Lubaczów predysponowany na to, by był miastem pożarów”. Wszak pożary odnotowano między innymi w 1889, 1899, 1900, 1901, 1902, 1905, 1909 czy 1912 roku. Ówczesna prasa, w tym „Kurier Lwowski”, obszernie opisywała te tragiczne wydarzenia. Tak naoczny świadek wspominał wielki pożar, jeden z największych w historii ponad 600-letniego miasta, który wybuchł 28 września 1899 r.: „Ogień pędzony wichrem przerzucał się z domu na dom… Pamiętam, jak wieczorem z płonącej w centrum miasta bożnicy ulatywały z dymem w górę karty palących się ksiąg żydowskich. Na polach przed tartakiem rozłożyli się pogorzelcy z resztą uratowanego dobytku. Pożar zniszczył wtedy doszczętnie całe śródmieście oraz w znacznej części przylegające doń ulice. Wśród sterczących kominów i zgliszcz zachowały się jedynie kościół i cerkiew”.
Pocztówka „Pozdrowienia ze spalonego Lubaczowa. Gruss aus Lubaczow. Ulica Młodowska”, wydał M. Glucksman, Lubaczów, 1902, licecja PD, Muzeum Kresów w Lubaczowie
Pożar spowodowali miejscowi bednarze wypalający beczki. Przez ich nieuwagę zapaliła się stodoła, a od niej kolejne budynki. Na domiar złego silny wiatr szalejący nad Lubaczowem tamtego dnia uniemożliwiał skuteczną walkę z pożarem. Miejscowa Straż Ogniowa, wspomagana przez straże z okolicznych miejscowości, jak i straż z odległego o 40 kilometrów Jarosławia, była bezsilna. Pożar trwał cztery dni. Spłonęło około 380 budynków, a prawie 500 rodzin (około 2000 ludzi) zostało bez dachu nad głową.
Pocztówka „Lubaczów. Rynek – Ringplatz”, 1900, licencja PD, Muzeum Kresów w Lubaczowie
Pocztówki przedstawiające Lubaczów po pożarach to jedyne zachowane fotografie obrazujące krajobraz miasta po tych tragicznych wydarzeniach. Uchwycono na nich jedną z głównych ulic Lubaczowa – Młodowską (obecnie Tadeusza Kościuszki), a także rynek, pierzeję południową z widokiem na kościół pod wezwaniem Świętego Stanisława i cerkiew pod wezwaniem Świętego Mikołaja oraz północną z magistratem. Fotografie zostały wykonane kilka dni po pożarach. Poza zgliszczami, sprzętem gaśniczym, przedmiotami uratowanymi przed ogniem, widzimy na nich mieszkańców miasta, którzy wracają do „normalnego” życia. Podpis „Pozdrowienia ze spalonego Lubaczowa” sugeruje, że pocztówki były swego rodzaju „cegiełkami”, a środki z ich sprzedaży trafiały najprawdopodobniej do pogorzelców.
Pocztówka „Lubaczów. Rynek – Ringplatz”, 1902, licencja PD, Muzeum Kresów w Lubaczowie
Wielkie pożary z początku XX wieku unicestwiły ogromne połacie drewnianej zabudowy, zwłaszcza w centralnej części miasta. Paradoksalnie jednak żywioł w późniejszym czasie pozwolił na zastąpienie drewnianej architektury murowaną, trwalszą, znacznie bezpieczniejszą i odporniejszą na ogień.
Dariusz Sałek
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU