Prosta konstrukcyjnie, tania w produkcji i niezawodna na polu walki. Pepesza, bo niej mowa, była bronią czasu wojny, stworzoną dla masowej, niedoszkolonej Armii Czerwonej złożonej z setek tysięcy niewykształconych kołchoźników. Choć z wyglądu nieco toporna, przyciężka i raczej niewygodna w użyciu, spełniała jednak swoją rolę. Amunicja o dużej mocy w połączeniu z 71-nabojowym magazynkiem zapewniały czerwonoarmiście ogromną siłę rażenia na bliskim dystansie. Pepesz używali także Polacy, a na początku lat pięćdziesiątych ich produkcję uruchomiono w Radomiu.
Związek Radziecki był olbrzymim obozem pracy, w którym życie jednostki nie miało większego znaczenia. Jednakże dzięki umiejętnej propagandzie i socjotechnice komuniści potrafili wyzwolić drzemiący w ludziach potencjał, który ukierunkowywano na opracowanie rozmaitych broni. Do najwybitniejszych rusznikarzy „ojczyzny światowego proletariatu” należeli: Wasilij Diegtiariow, Fiodor Tokariew, Siergiej Simonow, Aleksiej Sudajew i Gieorgij Siemionowicz Szpagin – twórca tytułowej pepeszy. Ten ostatni urodził się w 1897 roku w małej wiosce w obwodzie włodzimierskim. Edukację przeszedł raczej symboliczną, a techniczny talent zaczął rozwijać dopiero w wojsku. Trudno powiedzieć, jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie zetknął się w latach dwudziestych z dwoma utytułowanymi konstruktorami – Władimirem Fiodorowem i Diegtiariowem. Współpraca z tym ostatnim zaowocowała powstaniem wielkokalibrowego karabinu maszynowego DSzK.
Także Niemcy doceniali dużą siłę ognia radzieckiego peemu. Na zdjęciu pododdział Wehrmachtu z dwoma oficerami uzbrojonymi w zdobyczne pepesze, zbiory Michała Mackiewicza
Jednak to nie on uczynił ze Szpagina sławnego człowieka, ale prosty pistolet maszynowy (po rosyjsku pistoliet puliemiot). Szpagin nie był pionierem, jako że pierwsze seryjnie produkowane i udane konstrukcyjnie pistolety maszynowe w ZSRR opracował Diegtiariow. Jego PPD, czyli Pistoliet puliemiot sistiemy Diegtiariowa (trzy kolejno udoskonalane wzory) został dostosowany do standardowego, silnego naboju pistoletowego 7,62 x 25 milimetrów. Podobnie jak niemal wszystkie pistolety maszynowe, PPD działał na zasadzie odrzutu zamka swobodnego. Jak na standardy sowieckie jakość wykonania tej broni była bardzo dobra.
Żołnierz 1 Armii Wojska Polskiego z pepeszą wyposażoną w łukowy magazynek podczas walk o warszawską Pragę we wrześniu 1944 roku, Muzeum Wojska Polskiego
Do czasu wojny zimowej z Finami (grudzień 1939 – marzec 1940) Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) nie dostrzegał potencjału peemów, a armię planowano przezbroić w karabiny samopowtarzalne i automatyczne. Dopiero jatka, którą Finowie urządzili Rosjanom, przekonała Józefa Stalina o wysokich walorach pistoletów maszynowych. Rozpoczęto pośpieszną produkcję PPD, ale w obliczu niemieckiej napaści (22 czerwca 1941 roku) zapóźnienia nie dało się nadrobić. Ostatecznie wyprodukowano około 100 tysięcy sztuk. Katastrofalny rok 1941 i faktyczne unicestwienie „kadrowej” Armii Czerwonej przyniosły monstrualne straty w sprzęcie bojowym. Przemysł musiał podjąć gigantyczny wysiłek wyprodukowania wszystkiego od nowa. PPD był bronią czasu pokoju, materiałochłonną i drogą w produkcji, a wojna wymuszała oszczędności. Uzbrojenie musiało być skuteczne, niezawodne, ale też tanie i umożliwiające szybką produkcję.
Polscy żołnierze nad Odrą w kwietniu 1945 roku. Uzbrojenie stanowią między innymi pepesze; w parcianej ładownicy zapasowy bęben z 70 nabojami, zbiory Michała Mackiewicza
Wszystkie te warunki spełniał PPSz-41 (Pistoliet puliemiot sistiemy Szpagina obrazca 1941 goda), który zadebiutował w czasie wielkiej wojny ojczyźnianej. Do końca 1941 roku fabryki opuściło przeszło 55 tysięcy egzemplarzy, ale w 1942 roku już 1,5 miliona. Łącznie wyprodukowano przeszło 6 milionów pepesz! Poza zamkiem i lufą elementy metalowe były tłoczone. Broń miała klasyczną drewnianą osadę, celownik o nastawach 100 i 200 metrów oraz przełącznik rodzaju ognia. Jej żywotność zwiększało chromowanie przewodu lufy. Z początku używano tylko magazynków bębnowych 71-nabojowych (masa broni z pełnym magazynkiem – 5,3 kilograma), potem także łukowych, 35-nabojowych. Broń dostosowano do standardowego w ZSRR naboju pistoletowego 7,62 x 25 milimetrów.
Pistolet maszynowy PPSz-41 kaliber 7,62 milimetra z bębnowym magazynkiem, Muzeum Wojska Polskiego
Pierwszymi polskimi użytkownikami pepesz byli konspiratorzy na Kresach Wschodnich, którzy zdobywali je na wrogu – niemieckich i kolaboranckich formacjach policyjnych działających na zapleczu frontu. Niektóre pochodziły być może od radzieckich partyzantów – w wyniku walki lub wymiany. Polacy działający w oddziałach podporządkowanych radzieckiemu Sztabowi Partyzanckiemu, jak choćby Zgrupowanie Partyzanckie „Jeszcze Polska Nie Zginęła”, otrzymywali broń ze zrzutów, podobnie jak komunistyczna Gwardia Ludowa i Armia Ludowa. Nie zabrakło radzieckich peemów w powstaniu warszawskim – zrzucano je we wrześniu 1944 roku z radzieckich Polikarpowów Po-2 (popularne „kukuruźniki”). Najwięcej było ich jednak w ludowym Wojsku Polskim. Na przykład w 1 Dywizji Piechoty imienia Tadeusza Kościuszki w przeddzień bitwy pod Lenino znalazło się aż 1,7 tysiąca PPSz-41. I chociaż w czasie wojny Rosjanie wprowadzili do uzbrojenia nowy wzór (PPS-43 konstrukcji Sudajewa), pepesze towarzyszyły naszym żołnierzom do maja 1945 roku. Potem licznie zasiliły arsenał drugiej konspiracji, czyli tak zwanych żołnierzy wyklętych, którzy cenili je ze względu na powszechną dostępność amunicji.
Polski plakat propagandowy z 1944 roku; w ręku żołnierza nieodłączna pepesza, Muzeum Wojska Polskiego
Pepesza, którą z racji prostoty budowy można było wytwarzać w różnych warsztatach mechanicznych, okazała się bronią odporną na trudne frontowe warunki i niezawodną, nawet w rękach niezbyt o nią dbających „ludzi radzieckich”. Nie należała do broni ergonomicznych i pojawiały się trudności z wygodnym złożeniem się do strzału (zwłaszcza z bębnem), ale „wymiatała” znakomicie. Gotowość do natychmiastowego użycia w każdych warunkach i pojemny magazynek to były jej atuty. Wszak nic tak nie cieszy, jak seria z pepeszy…
Michał Mackiewicz
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU