Dominującym elementem wystawy stałej poświęconej armii II Rzeczypospolitej, prezentowanej w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, jest francuska armata wzór 1897 kaliber 75 milimetrów. To unikatowy eksponat – w Polsce zachowały się zaledwie dwa kompletne egzemplarze. Mocno wiąże się z naszą historią najnowszą i dwoma konfliktami: wojną z Rosją Radziecką w latach 1919–1920 oraz kampanią wrześniową 1939 roku.
Nie znamy okoliczności, w jakich działo trafiło do zbiorów muzeum, a dotycząca go dokumentacja jest więcej niż skromna. Może stało się to już przed II wojną światową, ale pierwsze noty inwentarzowe pochodzą z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Nie ma jednak wątpliwości, że w dwudziestoleciu międzywojennym używało je przez jakiś czas nasze wojsko, o czym świadczą polskie oznaczenia wykonane prawdopodobnie w trakcie gruntownego remontu. Zanim omówimy rodzimy wątek dziejów francuskiej armaty, przyjrzyjmy się historii powstania tej niezwykłej konstrukcji.
Armata polowa wzór 1897 kaliber 75 milimetrów. Ten unikatowy egzemplarz był niegdyś gruntownie remontowany; jego części pochodzą z różnych lat i od wielu francuskich producentów, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, fot. Michał Mackiewicz
Należała ona do najwspanialszych wynalazków schyłku XIX wieku. Jej opracowanie wiązało się z gwałtownym rozwojem metalurgii i tworzeniem nowych wysokogatunkowych stali. Lepsze, wytrzymalsze lufy o gwintowanych przewodach, zastosowanie zamków, a także udoskonalonej amunicji z pociskami walcowato-stożkowymi wyposażonymi w zapalniki uderzeniowe lub czasowe wpłynęły na zwiększenie zasięgu strzału oraz siły rażenia, a także znacznie uprościły obsługę dział. Wciąż jednak problemem pozostawało zjawisko odrzutu. Za każdym razem żołnierze z obsługi musieli ponownie wtoczyć armatę na pozycję i ustawić ją w odpowiednim położeniu. Wpływało to ujemnie na szybkostrzelność i precyzję strzału. Przełom nastąpił w latach dziewięćdziesiątych we Francji za sprawą zespołu konstruktorów z państwowych zakładów zbrojeniowych w Puteaux pod Paryżem, którzy zbudowali pierwszą na świecie szybkostrzelną armatę o długim odrzucie lufy, zaopatrzoną w prawdziwie efektywny oporopowrotnik hydrauliczno-pneumatyczny. Jego cylindry znajdowały się w kołysce lufy, a u dołu przedniej części lufy zamocowano rolki wylotowe prowadzące lufę przy odrzucie. Armata była wyposażona w zamek typu śrubowo-mimośrodkowego, jednoogonowe łoże oraz tarczę ochronną. Zastosowano nowoczesne przyrządy celownicze oraz amunicję zespoloną – granaty i szrapnele oraz naboje specjalne: wskaźnikowe, smugowe, zapalające. Po pierwszych kilku strzałach lemiesz łoża zagłębiał się w ziemię, unieruchamiając armatę. Można było teraz prowadzić szybki i precyzyjny ogień; w trakcie testów poligonowych oddano 20 strzałów w minutę i to bez żadnego wpływu na poprawne funkcjonowanie działa. Maksymalny zasięg strzału sięgał 11,4 tysiąca metrów. Działo zostało wprowadzone do uzbrojenia armii francuskiej w 1897 roku pod oznaczeniem „l’Canon de 75 Modele 1897”. W czasie I wojny światowej okazało się najlepszym działem polowym, przyczyniając się do ocalenia Paryża podczas pierwszej bitwy nad Marną (1914 rok). Francuski generał Frédéric-Georges Herr w znakomitym studium o artylerii napisał: „Podczas ostatniej wojny używaliśmy do wsparcia bezpośredniego prawie wyłącznie armaty 75 mm i byłoby niesprawiedliwe nie uznać znakomitych usług oddanych przez nią. Jej ruchliwość była wystarczającą; szybkostrzelność nigdy nie zawodziła; łatwość obsługi nie dała wielu powodów do zarzutów; wreszcie jej wytrzymałość przetrwała zwycięsko próbę długiej i ciężkiej wojny”.
Francuska „siedemdziesiątka piątka” (soixante-quinze) na pozycji w Argonny w czasie I wojny światowej. W 1914 r. Francuzi mieli ponad cztery tysiące tych armat, zbiory Michała Mackiewicza
Początki historii „polskich” armat kalibru 75 milimetrów wiążą się z „Błękitną Armią” formowaną we Francji od 1917 roku. Kiedy wiosną 1919 roku formacja dowodzona przez generała Józefa Hallera ruszała do Polski, miała w swym składzie między innymi pięć pułków artylerii polowej, a więc w sumie 180 armat wzór 1897 (według etatu). W tym samym roku w ramach zapotrzebowania na sprzęt wojskowy, złożonego we Francji za pośrednictwem Polskiej Misji Wojskowej Zakupów w Paryżu, znalazło się dodatkowo między innymi 750 armat tego wzoru. Odegrały one dużą rolę podczas Bitwy Warszawskiej 1920 roku. Na przedpolu stolicy skoncentrowano w sumie 222 działa polowe, a wśród nich 131 francuskich „siedemdziesiątek piątek”, które znakomicie nadawały się do zwalczania zmasowanych oddziałów wroga na otwartej przestrzeni. Gdyby nie one, być może nie udałoby się powstrzymać nacierających wojsk Michaiła Tuchaczewskiego.
Polski działon w trakcie walk z bolszewikami 1919–1920, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
W chwili zakończenia wojny z bolszewikami Wojsko Polskie posiadało blisko dwa tysiące dział, w tym 783 armaty wzór 1897. W dwudziestoleciu międzywojennym pozyskano jeszcze kilkaset. Przeszły one w Polsce naprawy, remonty i drobne modernizacje. W przeddzień niemieckiej napaści mieliśmy około 1,3 tysiąca tych dział, większość w pułkach artylerii lekkiej. Część dział przystosowano do trakcji motorowej poprzez wykorzystanie ogumionych kół – te znalazły się na wyposażeniu 10 Brygady Kawalerii (motorowej) i Warszawskiej Brygady Pancerno-Motorowej. We wrześniu i październiku 1939 roku armaty wzór 1897, choć mocno już zużyte, uczestniczyły w większości bitew i spisały się bez zarzutu. Nasi żołnierze zetknęli się z nimi ponownie we Francji, w której, tak jak 22 lata wcześniej, odtwarzano polską armię.
Armata kaliber 75 milimetrów podczas ćwiczeń w latach trzydziestych XX wieku, Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
Nie znamy historii warszawskiej armaty, ale na pewno ma ona za sobą niejeden wojenny epizod. Jest cenną pamiątką konfliktów pierwszej połowy XX wieku i symbolem błyskotliwej inżynierii schyłku poprzedniego stulecia.
Michał Mackiewicz
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU