Straszne czasy. W Kłodzku brakowało trumien, ponieważ wśród ofiar było wielu stolarzy. Zmarłych chowano więc w płótnach i workach, a groby kopano na polach i w ogrodach pod osłoną nocy. Mieszkańcy Bystrzycy zamknęli się w murach miasta i nikogo z zewnątrz nie wpuszczali, by w ten sposób przetrwać najgorsze. W Dusznikach dzieci zorganizowały procesję przebłagalną, która – jak wierzono – uchroniła ludzi przed zgubą.
Czarna śmierć – inaczej mór, zaraza morowa, pestylencja lub dżuma. Ta choroba bakteryjna, wywoływana przez pałeczkę dżumy Yersinia pestis, na ziemię kłodzką docierała od XV wieku falami, które zbierały mniej lub bardziej śmiertelne żniwo. W wielu miejscowościach swe najstraszniejsze oblicze pestylencja pokazała w latach 1633, 1640, 1649, 1679–1680 oraz 1713, o czym świadczą dramatyczne relacje w kronikach.
Kolumna maryjna na rynku w Kłodzku, wzniesiona podczas zarazy w 1680 roku, fot. Karolina Dyjas, licencja cc by 3.0
Pamiętny rok 1680 odcisnął w zbiorowej pamięci największe piętno, a dowodem na to są zachowane do dziś liczne fundacje wotywne – kaplice, rzeźby i kolumny morowe, dedykowane świętym orędownikom, patronom od zarazy. Miały one chronić wsie i miasteczka od morowego powietrza, wznoszono je w podzięce za ocalenie od śmierci, jako upamiętnienie ofiar epidemii oraz w celu przebłagania Boga, by nie zsyłał więcej moru.
Kolumna maryjna na rynku w Kłodzku, wzniesiona podczas zarazy z 1680 roku, detal – święty Sebastian, patron od zarazy, fot. Karolina Dyjas, licencja cc by 3.0
Od marca do grudnia 1680 roku na skutek zarazy zmarło w samym Kłodzku 1479 osób, a licząc z przedmieściami – 1681. Stanowiło to ponad 1/3 populacji mieszkańców, mocno już zdziesiątkowanej podczas poprzedniej epidemii z 1633 roku, gdy umarło blisko 4000 kłodzczan. Rada miejska wydawała zalecenia, które miały charakter prewencyjny: izolowanie chorych, zgłaszanie się osób podejrzewających u siebie zakażenie do Urzędu Królewskiego, nakaz okadzania pomieszczeń, zakaz wylewania nieczystości na ulice czy jedzenia spleśniałej żywności, celem poprawy higieny. Jednocześnie nie zaniedbywano sfery duchowej, zalecając: „Po pierwsze i najważniejsze stanowczo skłaniać dzieci i służbę do bojaźni Bożej, żarliwej modlitwy i pilnego uczestnictwa w nabożeństwach”, by odegnać widmo zarazy.
Figura świętego Franciszka Ksawerego na kłodzkiej młynówce, wzniesiona jako ex voto po zarazie 1713 roku, wierna kopia oryginału z 1714 roku, fot. Karolina Dyjas, licencja cc by 3.0
By dodatkowo chronić miasto, w 1680 roku na kłodzkim rynku postawiono Kolumnę maryjną autorstwa rzeźbiarza Hansa Adama Beyerhoffa, ufundowaną przez radę miejską i kłodzkich jezuitów. W piaskowcu zostali wykuci liczni święci patroni od zarazy: Sebastian, Roch, Franciszek Ksawery, Karol Boromeusz i Rozalia oraz pozostali orędownicy: Florian (chroniący od pożarów), Józef, Anioł Stróż, Archanioł Gabriel. Figurę wieńczy posąg Maryi, obrończyni i orędowniczki mającej strzec Kłodzko przed złem wszelakim. Kładąc kamień węgielny pod budowę kolumny, zawierzono całe miasto świętemu Franciszkowi Ksaweremu, którego kult szerzyli kłodzcy jezuici. Zobowiązano się wówczas po wsze czasy obchodzić jego święto, zaprzestać w tym dniu gry w karty i muzykowania. Później wierzono także, że to dzięki interwencji patrona, w dzień poprzedzający jego święto, wypadające 3 grudnia, zmarły ostatnie osoby chore na dżumę w 1680 roku i epidemia zaczęła wygasać.
Figura świętego Franciszka Ksawerego na kłodzkiej młynówce, wzniesiona jako ex voto po zarazie 1713 roku, detal z postaciami z widocznymi na ciele objawami dżumy, wierna kopia oryginału z 1714 roku, fot. Karolina Dyjas, licencja cc by 3.0
Następna fala moru w Kłodzku nadeszła w 1713 roku i wiąże się z nią kolejne świadectwo epidemii wykute w kamieniu. Nad kanałem kłodzkiej młynówki na gotyckim moście świętego Jana wystawiono poświęconą w 1714 roku figurę świętego Franciszka Ksawerego, autorstwa Karola Sebastiana Flackera. (Obecna rzeźba jest wierną repliką, która zastąpiła oryginał. Ze względu na słabą jakość piaskowca, który uległ znacznej degradacji, został on w 1915 roku przeniesiony do muzeum).
Kłodzko z lotu ptaka z roku 1737, Friedrich August Pompejus, Album Hrabstwa Kłodzkiego, litografia, Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju, MD 709/9 Dz.M, licencja PD
Ta grupa rzeźbiarska to dzieło wstrząsające dla współczesnego odbiorcy. Oprócz samego wizerunku świętego i towarzyszącego mu klęczącego rycerza z herbem Kłodzka, u dołu można dostrzec dramatycznie ukazane postaci, odziane jedynie w przepaski biodrowe, cierpiące i wznoszące błagalne modły. Ciała dwóch z nich są naznaczone najbardziej charakterystycznym objawem dżumy – wrzodami w okolicy węzłów chłonnych, zwanymi dymienicami, z których wycieka ropa. Rzeźba stanowi więc dosadny kamienny dokument czasów, w których epidemie dziesiątkowały ludność ziemi kłodzkiej, budziły trwogę i były traktowane jako kara za grzechy, przed którą można się uchronić, kierując swe myśli ku Bogu i świętym orędownikom. Szczepionek, antybiotyków czy środków dezynfekcji wówczas nie znano, podobnie jak źródeł zakażeń – wirusów i bakterii. Uważano, że zaraza przychodzi „z powietrza” i jedynie Bóg ma władzę, by morowe powietrze oddalić.
Karolina Dyjas
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU