Do dołu, do kanału, na ulicę…

Sposoby radzenia sobie z nieczystościami w dawnych miastach

Mamy czystą wodę w kranie i sieć kanalizacyjną, która natychmiast odbiera nieczystości. Oczyszczalnie ścieków rozprawiają się z nimi, by mogły powrócić jako uzdatniona woda do gospodarstw domowych. Nasza prozaiczna codzienność związana ze ściekami jeszcze nie tak dawno uchodziła za szczyt luksusu, na który nie mogła sobie pozwolić większość mieszkańców Europy.

 

Miasta średniowieczne i nowożytne borykały się z ogromnym problemem usuwania nieczystości, które były produkowane w nadmiarze w skupiskach ludzkich o dużym zagęszczeniu mieszkańców i zwartej zabudowie. Liczne rodziny zamieszkujące ciasne domostwa posadowione na wąskich parcelach, żywy inwentarz w postaci świń, bydła, drobiu, psów i kotów, który dzielił z nimi przestrzeń życiową, oraz zakłady rzemieślnicze (zwłaszcza farbiarnie, garbarnie i rzeźnie) generowały wielkie ilości ścieków, odpadków i obornika. Świnie grzebiące w resztkach zalegających na ulicy to codzienność tamtych czasów i choć starano się przepisami regulować liczebność pogłowia trzymanego w miastach, to ich negatywny wpływ na czystość ulic był znaczący. Ale nie tylko świnie, konie, woły czy wałęsające się psy przysparzały osadom brudu.

Wykusz latrynowy – ubikacja dawnych właścicieli papierni, druga połowa XVI wieku, fot. T. Szewczyk, dzięki uprzejmości muzeum

Nieczystości głównie produkował człowiek. Fekalia usuwano zazwyczaj do dołów chłonnych (zwanych też latrynami, szambami lub kloakami) ulokowanych na tyłach działki. Trafiały do nich także śmieci – resztki jedzenia, potłuczone naczynia, dziecięce zabawki, zużyte buty skórzane, dzięki czemu stanowią dziś dla archeologów nieprzebrane źródło informacji na temat życia codziennego w dawnych miastach. Jeśli osada zajmowała tereny podmokłe, suche odpady domowe mogły posłużyć do umocnienia i podwyższenia poziomu ulic. Z czasem jednak teren przez nagromadzenie kolejnych warstw podnosił się na tyle, że partery budynków znajdowały się na wysokości piwnicy. Nie można było postępować w ten sposób z nieczystościami w nieskończoność, bowiem wraz z rozwojem miasta odpady gromadzące się w obrębie jego murów osiągały poziom niemożliwy do dalszego zagospodarowania. Miasta zaczynały tonąć w brudzie, błocie i smrodzie.

Wykusz latrynowy w dusznickiej papierni – widok od strony wnętrza, fot. K. Jankowski, dzięki uprzejmości muzeum

Wrocław swój poziom krytyczny przekroczył już w XIV wieku. Wówczas władze musiały wydawać regulacje i zarządzenia, które miały pomóc zapanować nad odpadkowym chaosem. Często do uporania się z problemem wywozu padliny i odpadów kierowano kata lub grabarza, którzy na co dzień zajmowali się strefą nieczystą w związku z pełnionymi zawodowo niechlubnymi funkcjami. Było to palącą kwestią zwłaszcza w czasie epidemii, gdy zalegające odpady stwarzały zagrożenie sanitarne. W Prusach na przykład zalecono, by nieczystości płynne wylewać tylko nocą, suche odpady zaś miały być gromadzone w pobliżu bramy domostwa i wywożone co kilka dni na tereny zielone poza ścisłym centrum. Przepisy dotyczyły także rzeźników, którym zabraniano wylewania krwi i wyrzucania padliny na ulicę. W Kolonii takie zarządzenie wydano już w 1336 roku.

Dusznicka papiernia od strony podwórka z widocznym wykuszem latrynowym nadwieszonym nad kanałem młynówki na obrazie Richarda Kanta, okres międzywojenny, Muzeum Papiernictwa w Dusznikach-Zdroju, licencja PD

Szczególną troskę wykazywano w kwestii utrzymania porządku na najważniejszych ciągach komunikacyjnych i w miejscach o charakterze reprezentacyjnym – priorytetem były rynek i okolice ratusza. Zaczęto także umacniać główne trakty drewnem lub brukiem i budować wzdłuż nich rynsztoki odprowadzające ścieki. Mnóstwo nieczystości trafiało w związku z tym z rynsztoków do wód płynących (fosy, kanały, młynówki, rzeki), które z czasem stawały się cuchnącymi ciekami. Garbarzy i farbiarzy, którzy dodatkowo je zanieczyszczali, w wielu miastach zobowiązywano do spuszczania ścieków poprodukcyjnych tylko nocą, by można z nich za dnia pobierać wodę pitną (!). Życie przeciętnego mieszkańca dawnego miasta nie było więc ani łatwe, ani przyjemne, a już na pewno nie odpowiadało wymaganiom higieny w dzisiejszym rozumieniu.

Młyn papierniczy w Dusznikach-Zdroju z wykuszem, druga połowa XVI wieku, fot. T. Szewczyk, dzięki uprzejmości muzeum

A jak radzili sobie zamożniejsi mieszkańcy? W porównaniu z prostymi latrynami w postaci dołów chłonnych z drewnianą nadbudową dla łatwiejszego z nich korzystania szczytem ówczesnego luksusu były konstrukcje toaletowe nadwieszane nad płynącą wodą – wykusze latrynowe. Te, najczęściej występujące w zamkach oraz najbogatszych domostwach, urządzenia sanitarne pozwalały załatwiać potrzeby bez wychodzenia na zewnątrz, co stanowiło nie lada zaletę.

Zamek na wodzie w Wojnowicach z widocznym wykuszem latrynowym, fot. Karolina Dyjas, licencja cc by 3.0

Doskonałą ilustracją dla tego typu zabytków jest wykusz latrynowy w młynie papierniczym w Dusznikach-Zdroju. Powstał wraz z budową papierni w drugiej połowie XVI wieku na kondygnacji pełniącej funkcję mieszkalną dla zamożnych papierników z rodu Kretschmerów. Nadwieszony nad kanałem nieistniejącej dziś młynówki gwarantował usuwanie nieczystości w szybki i higieniczny sposób. Tego typu komfortowe rozwiązanie, w porównaniu z powszechnie stosowanymi dołami latrynowymi, musiało budzić zazdrość wśród okolicznych mieszkańców i świadczyło o statusie społecznym dusznickich papierników.

Karolina Dyjas

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Piast w kąpieli, czyli jak to z tą higieną niegdyś bywało…

Izis leczy i upiększa. Legendarny salon kosmetyczny i jego neonowy szyld

Jak często należy myć włosy? Higiena w polskich domach w czasie okupacji