Rośliny w mieszkaniu, czyli kiedy pokochaliśmy monstery

„Kwiaty w mieszkaniu są czymś więcej niż uzupełnieniem mebli. To «współlokatorzy» z którymi się żyje, to wyraz naszych tęsknot do natury i jej piękna” – czytamy w przedwojennym czasopiśmie „Dom, Osiedle, Mieszkanie”. Roślinna mania ogarnęła Europę już w poprzednim stuleciu.

 

Rośliny doniczkowe wydają się dziś oczywistym elementem wystroju mieszkania. Po co zastawiamy nimi parapety? „Mając już rośliny krajów różnych w szklarniach, zapragnął [człowiek] ozdobić nimi i własne mieszkania, umilić je zielonością, odświeżyć powietrze, orzeźwić myśli przypomnieniem lata w śród zimy – jednym słowem zapragnął oswoić rośliny i uczynić je cząstką domowego ogniska”. Doskonale ujęte, prawda? Tak w 1880 roku w poradniku Kwiaty naszych mieszkań pisał Edmund Jankowski, redaktor czasopisma „Ogrodnik Polski”.

Autor nieznany, Wnętrze saloniku Ludwiki Alojzy księżnej Clary und Aldringen w pałacu Radziwiłłów w Berlinie, około 1840, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW

Autor wymienił dziesiątki roślin, które można uprawiać w domu: od palm, przez paprocie i bluszcze, po rośliny kwitnące (jak pelargonie czy begonie) i ozdobne drzewka owocowe (pomarańcze i cytryny). Znajdziemy tam wiele dobrze nam dziś znanych gatunków, na przykład zielistkę, hoję oraz… monsterę dziurawą. Tak, zachwycano się nią już dawno! „Wyrasta nieraz do sufitu najwyższych komnat. Liście ma ogromne […], po brzegu porozdzierane, w środku otworów okrągłych – jakby okienek pełne, skórkowate, tęgie, lśniące. Czasami kwitnie na podobieństwo tataraku, kolby kwiatów ma zielone. Jest to niezaprzeczenie jedna z najokazalszych roślin pokojowych” – przedstawiał ją Jankowski.

Władysław Zahorski, [Mieszkanie Władysława Zahorskiego w Czelabińsku], około 1892, Biblioteka Narodowa, licencja PD, źródło: Polona

Monstera musiała zrobić błyskawiczną karierę w ciągu dwóch dekad, bo jeszcze w 1857 roku „Kurier Warszawski” opisywał ją nie jako roślinę pokojową, ale rzadki okaz z Meksyku: „W Vera-Kruzie [Veracruz] na Kordylierach rośnie ona na wysokości 5 do 7 000 stóp i wydaje owoc, który miejscowi mieszkańcy uważają za pożywny i płacą za sztukę od 2 do 6 realów. Owoc ten zwany jest pinanona. W Europie roślina ta jest znaną, a w Berlinie w jednej z tamtejszych cieplarń hodowana wydaje owoc. […] Co zaś do samej monstery, zdaje się, iż ta w cieplarniach Królestwa [Polskiego] dotąd nie znajduje się” – czytamy w czasopiśmie.

Jacek Malczewski, Rekonwalescentka, 1882, Muzeum Narodowe we Wrocławiu, licencja PD, źródło: Wikimedia Commons

Na szybki rozwój uprawy roślin w mieszkaniach wpłynął w XIX wieku prosty wynalazek. Nathaniel Bagshaw Ward, londyński lekarz i zapalony ogrodnik, przypadkiem odkrył, że rośliny mogą rosnąć w zamkniętym szczelnie szklanym pojemniku. W miniaturowych szklarniach wytwarzał się mikroklimat, działały więc na podobnej zasadzie jak popularne ostatnio „lasy w słoiku”. „Najpiękniejsze, ale też i najdroższe, są szklane skrzynki Warda, przeznaczone do pielęgnowania roślin palmowych i paprociowych zagranicznych. Skrzynkom takim złożonym z pięknych szyb zwierciadlanych nadają różne formy, jak np. świątyń; są one jednakże nader kosztowne” – wychwalano je w poradniku Mały ogrodnik z 1871 roku.

Skrzynka Warda na ilustracji z poradnika Mały ogrodnik czyli Zbiór krótkich przepisów zakładania, pielęgnowania roślin w ogródkach oraz doniczkach i zbierania zielników, 1871, Biblioteka Narodowa, licencja PD, źródło: Polona

W wiktoriańskiej Anglii wynalazek ten miał nawet wpływ na „paprociową gorączkę” (fern fever, nazywaną także pteridomanią). Modną rozrywką towarzyską stały się wówczas kolekcjonowanie i hodowanie tych delikatnych roślin, a motyw postrzępionego liścia na stałe zagościł w sztukach dekoracyjnych. „Odznacza się wśród całego ogółu roślin lekkością, wdziękiem i szlachetnością nieporównaną” – zachwycał się Jankowski. „Ale paprocie, mieszkanki leśnego zacisza, przywykłe są do cieniu, wilgoci i świeżego, napojonego parą powietrza. Jak widzimy, bynajmniej niełatwo zaopatrzyć je w to wszystko w pokoju – widnym, suchym, gorącym i zakurzonym. […] z prawdziwym pożytkiem mogą trzymać paprocie ci tylko, którzy posiadają oszklone szafy roślinne lub akwaria”.

Skrzynka Warda na wystawie ogrodniczej w budynku byłej Ujeżdżalni przy ulicy Królewskiej w Warszawie, 1866, Muzeum Narodowe w Warszawie, fot. Konrad Brandel, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW

Skrzynki Warda trafiły nie tylko do mieszkań, lecz także na pokłady statków. Dotychczas trudno było przetransportować żywą roślinę przez morza i oceany. Zadania tego nie ułatwiały wahania temperatury, słona bryza morska, narażenie na szkodniki oraz ograniczone zasoby wody. W szczelnych szklarniach rośliny były skutecznie chronione, a do tego nie potrzebowały podlewania. Z zamorskich kolonii, od Ameryki Południowej po Australię, zaczęły napływać nowe gatunki roślin oraz egzotycznych owoców.

Okładka czasopisma „Kobieta w Świecie i w Domu”, 1934, licencja PD, źródło: Chełmska Biblioteka Cyfrowa

Rośliny, które do tej pory zdobiły jedynie pałacowe oranżerie czy palmiarnie, teraz mogły zagościć w mieszczańskich wnętrzach. „Obecnie przedstawicielki […] kwiatowego państwa idą zarówno chętnie rozrywać często smutnych mieszkańców poddasza i piwnicy lub biednej chaty, jak i zdobić wspaniałe salony” – przekonywał autor Kwiatów naszych mieszkań. Pokazywane w poradniku kwietniki, oszklone szafy, żardiniery (ozdobne stoliki na kwiaty) czy dekoracyjne osłonki na doniczki były jednak zdecydowanie luksusowym dodatkiem.

Poczekalnia w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Warszawie, lata trzydzieste XX wieku, licencja CC BY, Narodowe Archiwum Cyfrowe

Bliższe naszym realiom rady znajdziemy w publikacjach z dwudziestolecia międzywojennego. W czasopiśmie „Dom, Osiedle, Mieszkanie” w styczniu 1932 roku pisano na przykład, jak poradzić sobie z roślinami w mieszkaniach o małym metrażu. „Ideałem takiego miejsca dla kwiatów jest mała szklarenka przy mieszkaniu – pokój kwiatów, gdzie mają zapewnione: dostateczną ilość światła, odpowiednią temperaturę i wilgoć powietrza. Jest to jednak dla większości ludzi dzisiaj ideał nieosiągalny”. Pozostawało najprostsze rozwiązanie – słoneczny parapet.

Karolina Dzimira-Zarzycka

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook