"Wbrew kalwińskiemu obrazoburstwu",

czyli jak odróżnić luteranina od kalwinisty na nowożytnym Śląsku

Czy wnętrza kościołów protestanckich są białe i surowe? Bywają i takie, ale sprawa okazuje się bardziej skomplikowana. Wszystkie wyznania chrześcijańskie wypracowały z czasem swoje własne „identyfikacje wizualne”, odpowiadające ich stosunkowi do sztuki kościelnej. Na ogarniętym reformacją Śląsku, który w XVI wieku stał się istnym tyglem religijnym, znajomość tych różnic zyskała szczególne znaczenie.

 

Wiejski kościółek w Brzezinie pod Wrocławiem zbudowano w XIII wieku. W czasie reformacji, w XVI wieku, stał się on świątynią luterańską, ale – jak się okazuje – luteranie niewiele w nim zmienili. Na swoim miejscu pozostawili większość dawnego wyposażenia, ozdobionego pięknymi figurami i obrazami, a od siebie dodali – w 1620 roku – emporę pokrytą malowidłami ze scenami z życia Jezusa.

Kościół w Brzezinie pod Wrocławiem: średniowieczna figura Madonny z Dzieciątkiem, w tle luterańska empora, 1620, fot. Wojciech Gruk

Empory, czyli galerie bądź antresole budowane we wnętrzach kościołów, nie były wynalazkiem protestantów, oni jednak zaczęli nadawać im szczególnie okazałe formy. Czasem nawet kilka kondygnacji empor otaczało wnętrza świątyń, dzięki czemu nabierały specyficznie „protestanckiego” sznytu. Budowa galerii stanowiła prosty i tani sposób na zwiększenie liczby miejsc siedzących w kościołach. Stało się to konieczne, bo reformacja wprowadziła zwyczaj siedzenia na nabożeństwach – wcześniej wierni uczestniczyli w nich na stojąco!

Wnętrze luterańskiego kościoła Pokoju w Świdnicy jest otoczone dwiema kondygnacjami bogato zdobionych empor, druga połowa XVII wieku, fot. Wojciech Gruk

Osobliwością empory w kościele w Brzezinie jest intrygujący napis dający wgląd w skomplikowane stosunki religijne panujące na Śląsku na przełomie wieków XVI i XVII. Miejscowy proboszcz wyjaśnił w nim, że galerię ozdobiono „obrazami wbrew kalwińskiemu obrazoburstwu”. Obecność obrazów we wnętrzu kościoła miała go więc wyraźnie odróżniać od pozbawionej ich świątyni kalwińskiej. W tym sęk, że kalwinistów – przynajmniej oficjalnie – na Śląsku wtedy nie było.

Kościół w Brzezinie pod Wrocławiem: napis informujący o umieszczeniu w kościele obrazów „wbrew kalwińskiemu obrazoburstwu”, fot. Wojciech Gruk

Luteranizm i kalwinizm różnią się do tego stopnia, że w XVI wieku luteranie mawiali wręcz, że „lepiej już być papistą (czyli katolikiem) niż kalwinistą”. Wśród punktów spornych pomiędzy oboma wyznaniami kwestia obrazów nie jest najważniejsza, ale za to dosłownie rzucająca się w oczy. Jan Kalwin bardzo poważnie potraktował biblijny zakaz „czynienia żadnej rzeźby ani żadnego obrazu”, zawarty w Księdze Wyjścia (20,4). Konsekwencją tego była surowość wnętrz świątyń jego zwolenników. Marcin Luter uznał zaś, że zakazu tego nie należy odbierać dosłownie, skoro ludzie i tak myślą obrazami, ale że trzeba w nim widzieć przestrogę przed bałwochwalstwem, czyli oddawaniem czci rzeczom stworzonym przez człowieka. Dlatego luteranie stanowczo odrzucili kult cudownych wizerunków, doceniając jednak walory dydaktyczne sztuki. Jako „Biblia ubogich” sztuka pełniła w ich kościołach ważną funkcję.

Jan Luyken, kalwiniści oczyszczający kościół z wizerunków, XVI wiek, Wikimedia Commons, domena publiczna

Również katolickim królom Czech władającym Śląskiem, Habsburgom, łatwiej przychodziło wtedy tolerowanie luteranów niż kalwinistów. O ile ci pierwsi przez jakiś czas byli nawet legalnym wyznaniem, to tych drugich zawsze stanowczo tępiono. Mimo to tajny kalwinizm – inaczej kryptokalwinizm – rozprzestrzenił się też na Śląsku, ku zmartwieniu duchownych luterańskich. Stał się on wyznaniem elit: patrycjatu miejskiego, książąt i arystokracji.

Gerd Hendrik, epitafium Andrzeja Dudycza w kościele Świętej Elżbiety we Wrocławiu, fot. Mirosław Łanowiecki, własność Instytutu Historii Sztuki Uniwersytetu Wrocławskiego

Kryptokalwiniści pozostawali oficjalnie luteranami i czasem tylko stosunek człowieka do sztuki demaskował jego poglądy religijne. Dobrze udokumentowanym przykładem kryptokalwińskiej fundacji artystycznej jest epitafium węgierskiego szlachcica Andrzeja Dudycza z 1589 roku w – wtedy luterańskim – kościele Świętej Elżbiety we Wrocławiu. Główne miejsce zajmuje na nim pole inskrypcyjne, ozdobione jedynie ornamentyką i dwoma niewielkimi aniołkami. Z korespondencji towarzyszącej procesowi powstawania dzieła wiadomo, że początkowo zaproponowano dla niego bogaty program ikonograficzny. Ten jednak został mocno skrytykowany i zastąpiony wersją, jak to ujęto, „bez plebejskiego przeładowania”, co współgrało z elitarnym charakterem tajnego wyznania.

Wojciech Gruk

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Laski łaski. Pamiątki z początków istnienia śląskich luterańskich kościołów Łaski w zbiorach Muzeum Tkactwa w Kamiennej Górze i Muzeum Protestantyzmu w Cieszynie

Bezpieczne schronienie. Luterańska świątynia w Szlichtyngowej jako pierwszy kościół graniczny na ziemi wschowskiej

Programowe dzieło sztuki śląskiej kontrreformacji. Srebrny ołtarz biskupa Jerina w katedrze wrocławskiej

Świątynia jak forteca. Kościół Żłóbka Chrystusa – pierwszy wielkopolski Dom Boży dla luteranów

Z drewna, piasku, gliny. Kościoły Pokoju na Śląsku

"Wasze kości zazielenią się jak trawa". Staromiejski cmentarz ewangelicki we Wschowie

Perła śląskiego gotyku. Kościół pod wezwaniem Świętych Piotra i Pawła w Strzegomiu