Kowboje morscy

Z pomocą dla zniszczonej wojną Polski   

Niemal 7000 młodych Amerykanów podjęło po II wojnie światowej decyzję o rejsie przez ocean, aby nieść pomoc najbardziej potrzebującym krajom Europy. Głównym warunkiem przyjęcia na pokład była umiejętność opiekowania się żywym ładunkiem.

 

Dan West, farmer z Ohio, podczas wojny domowej w Hiszpanii pomagał ludności cywilnej, dostarczając żywność. Szybko zrozumiał, że ta forma pomocy jest niewystarczająca i krótkoterminowa. Uznał, że lepsze rozwiązanie to podarowanie żywego zwierzęcia – dojna krowa stanowiła nie tylko stałe źródło pożywienia, ale również angażowała rodzinę w jego pozyskiwanie.  

Kowboje morscy opiekujący się końmi podczas rejsu do Grecji na statku „S.S. Adrian Victory”, fot. Elmer Bowers, 1946, kolekcja Peggy Reiff Miller, dzięki uprzejmości autorki

Wkrótce West powołał organizację, która skupiała się na dostarczaniu zwierząt najbardziej potrzebującym. Wciągał do pomocy amerykańskich farmerów, którzy ofiarowali bydło z własnych hodowli. Po II wojnie światowej celem jego działalności stały się kraje europejskie najbardziej dotknięte skutkami konfliktu. West dysponował zwierzętami, problemem był jednak transport ładunku przez ocean. Z pomocą przyszła Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy (UNRRA), działająca w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych (ONZ). Na potrzeby projektu udostępniono 73 statki typu Liberty, potocznie zwane liberciakami, które szybko przystosowano do nowej funkcji. Do opieki nad przewożonymi zwierzętami rekrutowano chętnych spośród młodych mężczyzn, pochodzących na ogół z farmerskich rodzin. Należeli oni najczęściej do Kościoła Braci, kwakrów lub menonitów. Udział w wyprawach, oprócz motywacji natury religijnej, wiązał się zazwyczaj z potrzebą przeżycia przygody i poznania innej części świata. Dla wielu z nich było to pierwsze przekroczenie granicy rodzimego stanu. Przez wzgląd na pełnioną funkcję członkowie załogi statków nazywali ich kowbojami morskimi.

Konie przywiezione do Gdańska w ramach współpracy UNRRA oraz Heifer Project, fot. Daniel Watt Dungan, 1946, Muzeum Gdańska

Pierwszy transport dopłynął do Gdańska 10 listopada 1945 roku. Na pokładzie statku „S.S. Santiago Iglesias” znajdowało się ponad tysiąc krów oraz 45 koni. Ładunek trafiał do miejscowości na Kaszubach i Żuławach lub docierał pociągami w głąb kraju. Zapotrzebowanie na zwierzęta rolne było wówczas ogromne. W gospodarstwach te, które nie padły podczas działań wojennych, zostały zjedzone. Podobny los spotykał nierzadko zwierzęta z pierwszych transportów, które z powodu skrajnego głodu były od razu konsumowane przez beneficjentów dostaw.

Morscy kowboje pozujący z militariami znalezionymi w pobliżu Nowego Portu w Gdańsku, 1946, fot. Shrock Cletus, kolekcja Peggy Reiff Miller, dzięki uprzejmości autorki

Przed powrotem do Stanów kowboje morscy spędzali kilka dni w porcie. Władza komunistyczna organizowała im wycieczki do byłego nazistowskiego obozu pracy w Sztutowie, jak i do dawnego Instytutu Anatomii Akademii Medycznej w Gdańsku, gdzie profesor Rudolf Spanner używał zwłok ludzkich jako surowca do wytwarzania mydła. Dla wyznawców pacyfistycznych religii bezpośredni kontakt z okrucieństwem i destrukcją wojny stanowił ogromy szok. Do pozytywnych doświadczeń należały z pewnością udział w wyprawianym na ich cześć bankiecie, jak i osobiste dostarczanie zwierząt do pobliskich gospodarstw.

Morscy kowboje fotografujący się na tle ruin Gdańska, 1946, fot. Hugh Ehrman, kolekcja Peggy Reiff Miller, dzięki uprzejmości autorki

Pomiędzy czerwcem 1945 a kwietniem 1947 roku z USA wysłano ponad 360 transportów bydła. Przewożono głównie krowy i konie, ale też mniejsze zwierzęta, jak kurczaki czy króliki. Trafiały one do krajów najbardziej dotkniętych zawieruchą wojenną – głównie do Polski, Włoch i Grecji. W połączeniu z transportami paczek żywnościowych od UNRRA odegrały ogromną rolę w ocaleniu wielu ludzi od śmierci głodowej.

Wizja Dana Westa jest realizowana do dzisiaj. Poprzez platformę internetową można zakupić między innymi jałówkę, którą otrzymają najbardziej potrzebujący w odległych rejonach świata.

Magdalena Staręga

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook