Chociaż w latach 1939–1945 Warszawa utraciła większość swej historycznej zabudowy, w topografii miasta wciąż czytelne są obiekty świadczące o jej burzliwej wojennej przeszłości. Należy do nich Fort Czerniakowski (IX), zbudowany przez Rosjan w latach osiemdziesiątych XIX wieku w ramach zewnętrznego pierścienia obronnego warszawskiej twierdzy. Straszliwie okaleczony w czasie zmagań o stolicę, przechowuje w swych murach pamięć o polskich żołnierzach z 1939 i 1944 roku.
Był jednym z największych fortów zabezpieczających miasto od południa. Zlokalizowany na terenie podmokłym, został otoczony głęboką i szeroką fosą. W latach trzydziestych ubiegłego wieku przez wschodnią część fortu poprowadzono ulicę Powsińską. Podczas obrony Warszawy w 1939 roku załoga fortu składała się z pododdziałów 360 Pułku Piechoty oraz żołnierzy ochotników, między innymi z Batalionu Ochotniczego imienia Ordona, którzy zajęli pozycje w nocy z 25 na 26 września. 26 września Niemcy przeprowadzili na miasto szturm generalny. Fort zaatakowały pododdziały 46 Dywizji Piechoty, które początkowo nie osiągnęły sukcesu. Walki przybrały bardzo zacięty charakter, a udział w nich wzięły także dwie kompanie 88 Batalionu Saperów. „Po pewnym czasie Niemcy zasypali fort pociskami z ciężkich moździerzy – wspominał podporucznik rezerwy Michał Gazicki z 360 Pułku Piechoty – Ogień trwał dość długo, obsada fortu poniosła duże straty. Równocześnie wróg uderzył na mostek i na dom, który kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk. Po utracie domu utrzymanie mostku było niemożliwe. Moje przeciwuderzenie nie odniosło skutku. Niemcy wdarli się na wierzch fortu. Brak granatów ręcznych był najsłabszą stroną przy prowadzeniu walki wręcz”.
Wyrwa w murze jednej z kazamat Fortu IX. Pochodzi od ładunków saperskich zastosowanych przez Niemców 26 września 1939 roku, źródło: fotopolska
Po opanowaniu grzbietu koszar szyjowych przeciwnik próbował zmusić Polaków do kapitulacji, wrzucając poprzez kanały wentylacyjne granaty, świece dymne i naboje z gazem łzawiącym. Uporczywa obrona i gęsty ogień z kazamat, który uniemożliwiał atakującym opanowanie dziedzińca fortu, a tym samym przeprowadzenie ostatecznego szturmu na koszary, doprowadziły do tego, że niemieccy saperzy użyli ładunków wybuchowych (kostek trotylu), umieszczając je na odsłoniętym spod ziemnego nasypu fragmencie ściany. Eksplozja spowodowała jej przebicie i częściowe zawalenie pomieszczenia, grzebiąc pod gruzami kilkudziesięciu obrońców. Poprzez wyrwę atakujący wrzucali granaty oraz razili obrońców miotaczami ognia. Ostatecznie załoga została zmuszona do kapitulacji.
Wyrwa w murze jednej z kazamat Fortu IX 80 lat później, fot. Michał Mackiewicz
Ślady tamtych walk czytelne są do dzisiaj, a ich identyfikacji można dokonać dzięki fotografiom wykonanym wtedy przez niemieckich żołnierzy. Na jednym z archiwalnych zdjęć widać usunięty fragment nasypu ziemnego i dużą wyrwę w stropie spowodowaną ładunkami wybuchowymi założonymi przez niemieckich saperów. Ten sam ślad jest widoczny na niemieckiej fotografii lotniczej z lipca 1944 roku. To sporych rozmiarów lej usytuowany pośrodku koszar szyjowych od strony południowej (czyli nasypu).
Niemieccy saperzy na terenie Fortu IX tuż po kapitulacji polskiej załogi. Widać zniszczony i wypalony fragment ściany, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Dzisiaj to mocno zarośnięte miejsce znajduje się na terenie nieudostępnionym zwiedzającym, jednak porównując je z archiwalną fotografią, nie mamy wątpliwości, że stanowi pamiątkę po wydarzeniach z 26 września. W murze wciąż doskonale widać wyrwę od ładunków saperskich. Ślady z kampanii wrześniowej możemy zaobserwować także od strony dziedzińca fortu. Na archiwalnych niemieckich fotografiach uwagę zwraca spora wyrwa w jednej z osi koszar szyjowych. Obecnie jest ona zasłonięta stalowymi drzwiami, a mur dookoła postrzępiony i praktycznie pozbawiony detalu. Może to także efekt eksplozji ładunków wybuchowych założonych przez saperów z 88 Batalionu Saperów.
Ten sam zniszczony i wypalony fragment ściany obecnie; na prawo olbrzymia wyrwa spowodowana atakiem lotniczym w czasie powstania warszawskiego, fot. Michał Mackiewicz
Walki w czasie powstania warszawskiego miały nie mniej dramatyczny przebieg. Po zajęciu fortu 7 sierpnia 1944 roku przez podkomendnych porucznika doktora Czesława Melchiora Szczubełka, pseudonim Jaszczur, komendanta Rejonu 5 mokotowskiego obwodu Armii Krajowej, stał się on, po raz kolejny w tej wojnie, polską redutą. Dokonywano stąd śmiałych wypadów, a załoga skutecznie paraliżowała działania Niemców na Czerniakowie i na kierunku wilanowskim, zmuszając ich do kolejnych prób zdobycia umocnień. Od końca sierpnia fort ostrzeliwała artyleria różnych kalibrów rozlokowana na Służewcu, Ursynowie, Wilanowie i Siekierkach. Ostateczny cios zadało lotnictwo. 1 września w wyniku bezpośredniego trafienia bombą zrzuconą z bombowca nurkującego Ju-87 Stuka doszło do przebicia stropu we wschodnim narożu koszar szyjowych i zniszczenia kazamaty, w której odbywały się odprawy dowództwa. Oprócz porucznika „Jaszczura” zginęło 24 żołnierzy i oficerów. Dzień później Niemcy zajęli fort, co przesądziło o upadku Sadyby. Tam gdzie obecnie są prezentowane unikatowe zabytki techniki militarnej, uwagę zwraca potężna wyrwa w środkowej części koszar. To bez wątpienia efekt uderzenia bomby lotniczej, ale konstrukcja stropu mogła być tutaj naruszona działaniami niemieckich saperów podczas kampanii wrześniowej 1939 roku. Natomiast miejsca zagłady powstańczego sztabu nie widać z zewnątrz. Skutki trafienia bomby, zapewne ważącej 250 kilogramów, można zobaczyć z wnętrza kazamat. Od góry przedziurawiony strop przykryto płytą z pleksi.
Przebity uderzeniem bomby lotniczej strop kazamaty Fortu IX. W tym miejscu 1 września 1944 roku zginął sztab powstańczy wraz ze swoim dowódcą, fot. Michał Mackiewicz
Fort, będący smutną, ale i bezcenną pamiątką po wydarzeniach najstraszliwszej z wojen, wymaga pilnego ratunku. Brak funduszy na jego gruntowną renowację może w niedalekiej przyszłości doprowadzić do bezpowrotnej utraty części zabytkowej tkanki. Miejmy nadzieję, że ten autentyczny symbol bohaterstwa polskich żołnierzy przetrwa i stanie się jednym z obowiązkowych punktów na turystycznej mapie stolicy.
Michał Mackiewicz
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU