Przez ponad 60 lat, od śmierci Wacława IV do 1485 roku, praski zamek stał opustoszały. W tym czasie kolejni władcy Czech rezydowali w pałacu przy kościele Świętego Benedykta. Po objęciu władzy w Czechach Władysław II Jagiellończyk, najstarszy syn króla Polski Kazimierza Jagiellończyka, postanowił to zmienić. Efekty jego decyzji zachwycają po dziś dzień.
Poźnogotycka Sala Władysławowska (czes. Vladislavský sál) to bez wątpienia najpiękniejsze i najokazalsze wnętrze Zamku Królewskiego w Pradze. To tutaj odbywają się zaprzysiężenia kolejnych prezydentów Republiki Czeskiej, posiedzenia nadzwyczajne parlamentu czy obchody ważniejszych świąt państwowych. I nic dziwnego. Nie ma chyba w całej Pradze bardziej reprezentacyjnej przestrzeni. Nigdy nieprzebudowana jest świadectwem geniuszu jednego człowieka – Benedykta Rejta.
Sala Władysławowska, zdjęcie dzięki uprzejmości Dariusza Sekuły sekulada.com
Najprawdopodobniej Bawarczyk z pochodzenia, Benedykt Rejt (około 1454–1534) rzemiosła architektonicznego uczył się przy budowie katedry w Pasawie. W 1485 roku na zaproszenie króla Władysława przybył do Pragi, gdzie przez kolejne 27 lat pracował nad przebudową i rozbudową praskiego zamku. Ambitne i bardzo kosztowne przedsięwzięcie sfinansowano z dochodów królewskiej mennicy w Kutnej Horze, szczęśliwie tuż przed ostatecznym wyczerpaniem tamtejszych złóż srebra.
Benedykt Rejt, podobizna z kaplicy Świętego Wacława w katedrze Świętego Wita w Pradze, licencja PD, Wikimedia Commons
Sala tronowa i audiencyjna, nazywana dziś władysławowską, powstała w latach 1493–1502. W tamtym czasie była największym świeckim wnętrzem w Europie Środkowej. Długa na 62, szeroka na 16, wysoka na 13 metrów, swym pięcioprzęsłowym sklepieniem, prawdziwym kamieniarskim arcydziełem, po dziś dzień zapiera dech w piersi.
Sala Władysławowska, zdjęcie dzięki uprzejmości Dariusza Sekuły sekulada.com
Ten typ sklepienia po czesku to kroužena klenba, co tłumaczymy jako sklepienie „wirujące”, dosłownie „zataczające kręgi”. Nazwa ta trafnie oddaje rzeczywistość. Wystarczy spojrzeć na wijące się ponad naszymi głowami elipsy. Z rozmachem przecinają się i tworzą idealny kwiecisty czy – jak kto woli – gwiaździsty wzór. Rejt, twórca z pogranicza dwóch epok, genialnie połączył to, co nowe – renesansowe z tym, co jeszcze gotyckie. Portale i obramienia okien to już renesans, sklepienie – jeszcze w pełnej krasie gotyk.
Władysław II Jagiellończyk, król Czech i Węgier, licencja PD, Wikimedia Commons
Sala jest tak ogromna, że urządzano w niej turnieje rycerskie. Przyglądał im się cały dwór z królem Władysławem na czele i zagranicznymi gośćmi. Władysław sprawował już wówczas władzę nie tylko w Czechach, ale także na Węgrzech. Jego nowy pałac miał olśniewać i symbolizować potęgę Jagiellonów, niepodzielnych władców tej części Europy. Pośród zachwyconych znalazł się między innymi, 30 lat po śmierci króla, Piotr Kmita, hrabia na Wiśniczu, marszałek wielki koronny i jeden z największych mecenasów kultury renesansowej w Polsce.
Kościół w Starym Wiśniczu, fot. Jerzy Opioła, licencja CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons
Ze swych czeskich misji dyplomatycznych Piotr powracał pod ogromnym wrażeniem architektury praskiego zamku. Dziś uważa się, że jego zachwyt znalazł odzwierciedlenie w rodzinnym kościele Kmitów w Starym Wiśniczu, gdzie w pięknym sklepieniu odnajdujemy echa stylu Rejta.
Kościół Świętej Barbary w Kutnej Horze, licencja PD, Wikimedia Commons
A sam Benedykt i jego dalsze losy? W 1512 roku, po zamknięciu prac na wzgórzu zamkowym w Pradze, przeniósł się do Kutnej Hory, gdzie z rajcami miejskimi zawarł umowę na ukończenie budowy kościoła Świętej Barbary, jednej z pereł czeskiego gotyku. I tam – podobnie jak w stolicy – pozostawił po sobie arcydzieło architektury późnogotyckiej.
Katarzyna Ogrodnik-Fujcik
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU