W czasach zaborów Polacy musieli skupić się na tym, by zbudować trwałą wspólnotę narodową. Środek prowadzący do niepodległości – równie ważny jak bój – stanowiło wychowanie kolejnych pokoleń, które poczułyby więź z nieistniejącym krajem oraz byłyby w stanie kontynuować tę walkę. W związku z brakiem niezależnych instytucji publicznych istotną rolę na tym polu odegrały kobiety. Tradycyjnie to one dominowały w strefie prywatnej – niezależnej od zaborców i dlatego tak cennej. „Dom polski – precyzuje Jan Prokop w Universum polskim – jest przy tym świątynią ojczyzny wygnanej z ulic i placów. Tam przechowuje się narodowe pamiątki […]. Zaś strażniczką patriotycznego znicza będzie kobieta: matka, siostra, narzeczona. Ona też będzie symbolicznie prezentować Ojczyznę w jej aureoli uczuciowej, Ojczyznę w ucisku i utrapieniu potrzebującą pomocy i odwołującą się do męskiej rycerskości i honoru”.
Co skutecznie spaja naród i przypomina o łączącej go historii, dawnej wielkości, tradycji? Izabela z Flemmingów Czartoryska (1756–1835) szybko zdała sobie sprawę, że jest to kultura. Początkowo słabo zainteresowana polityką arystokratka zaczęła manifestować poglądy patriotyczne po III rozbiorze, który stał się dla Polaków tragedią narodową. Pierwsze dziesięciolecie braku wolności zdominowały beznadzieja i obawa przed unicestwieniem kultury polskiej. W tej atmosferze Czartoryska wybudowała w Puławach Świątynię Sybilli i stworzyła pierwsze polskie muzeum. Bardziej niż dzieła sztuki zajmowały ją obiekty, które nosiły w sobie ślad historii, takie jak fragment stroju królowej Jadwigi czy miecze spod Grunwaldu. Artefakty te stawały się namacalnym znakiem polskich dziejów i pamiątką po ważnych bohaterach – nawet jeśli w wielu przypadkach, mimo dobrych chęci kolekcjonerki, nie były to obiekty autentyczne. „W tych latach, w których tyle klęsk nas przycisnęło – pisała Czartoryska – kiedy nas z rzędu narodów wymazano, mówiłam sobie ze łzami: Ojczyzno! Nie mogłam Cię ochronić, niech Cię przynajmniej uwiecznię. Ta chęć, to uczucie przywiązywały mnie do życia: wystawiłam wówczas Świątynię Pamięci. Zabrałam tam pamiątki tej Polski, niegdyś tak świetnej, a wtenczas tak nieszczęśliwej”.
Pamięć o kulturze i historii wymagała właściwego wykształcenia. Dostęp do edukacji w języku polskim kształtował się różnie w zależności od okresu i danego zaboru, ale nawet najbardziej pomyślny stan nie zastąpiłby wolnych instytucji w niepodległym państwie. W Warszawie przed upadkiem powstania listopadowego mogło się jednak rozwijać na przykład Towarzystwo Przyjaciół Nauk, które funkcjonowało w latach 1800–1832 – zarówno pod zaborem pruskim (do którego początkowo trafiła stolica), jak i w napoleońskim Księstwie Warszawskim oraz Królestwie Polskim. W Wilnie prężnie działał Uniwersytet Wileński. W obu miastach wydawano również ważne czasopisma społeczno-naukowe.
Podwaliny pod edukację najmłodszych położyła w tym czasie warszawianka Klementyna z Tańskich Hoffmanowa (1798–1845), która niemal od podstaw stworzyła polską literaturę dziecięcą. Zadebiutowała w 1819 roku zbeletryzowanym traktatem pedagogicznym Pamiątka po dobrej matce, a w latach 1824–1828 wydawała „Rozrywki dla Dzieci”, czyli pierwsze polskie czasopismo dla młodzieży. Miała zamiar – jak zanotowała w 1823 roku – „utworzyć kurs edukacji dla małych dzieci i napisać te książeczki łatwym i zabawnym sposobem, ażeby dzieci polskie zawczasu w mowie ojczystej zasmakować mogły. […] Jeśli te moje pisemka się upowszechnią, zdaje mi się, że się przyłożę do zamiłowania powszechniejszego polskiego języka”. Zaledwie pięć lat wcześniej Hoffmanowa pisała w pamiętniku: „Przyzwyczajona od dzieciństwa uczyć się wszystkiego we francuskim języku, wzrosłam w fałszywym mniemaniu, że zupełnie niepodobną jest rzeczą dla kobiety napisać list lub cokolwiek bądź innego po polsku!”.
Posługiwanie się przez środowisko literackie językiem polskim stanowiło więc na początku XIX wieku świadomy wybór, akt patriotyczny. W latach 1807–1814 na zlecenie wspomnianego Towarzystwa Przyjaciół Nauk powstał monumentalny Słownik języka polskiego Samuela Bogumiła Lindego – pierwsza tego typu praca. O znaczeniu tej kwestii świadczą także wypowiedzi samych autorek, które podkreślały swoje zainteresowanie polszczyzną. Pisarka Maria Wirtemberska (1768–1854) – córka Izabeli Czartoryskiej – w przedmowie do powieści Malwina, czyli domyślność serca zapewniała skromnie: „Nie ma ona innej zalety nad tę, że w ojczystym języku pierwszym jest w tym rodzaju romansem. […] Przebiegającym te kart kilka przypomni, że nie ma tego rodzaju pisma, do którego język polski nie byłby zdolnym”. Wydana w 1816 roku Malwina zyskała dużą popularność i miała niebagatelne znaczenie dla rodzimej literatury – jest uznawana za pierwszą polską powieść psychologiczną.