Feliks Jasieński zwany Mangghą to jedna z najbardziej barwnych osobistości Krakowa początków XX w. Publicysta i kolekcjoner sztuki, przyjaźnił się z większością najważniejszych młodopolskich artystów. Malowali oni jego portrety, których większość znajduje się dziś w kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie.
Feliks Jasieński był człowiekiem o bardzo szerokich horyzontach ― kształcił się w różnych dziedzinach, podróżował po Europie. Jego pobyt w Paryżu zaowocował fascynacją sztuką japońską, modną w tamtejszym świecie artystycznym drugiej połowy XIX w. Szczególnie zainteresował się japońskimi drzeworytami, których wiele zgromadził ― choć do samej Japonii nigdy nie dotarł. Pseudonim "Manggha" zaczerpnął Jasieński z tytułu serii drzeworytów japońskiego artysty Katsushika Hokusai z lat dwudziestych XIX w. Taki też tytuł nadał swojej książce, wydanej w Paryżu w 1901 r., będącej zbiorem esejów opartych na obserwacjach i doświadczeniach z jego licznych podróży. Jak zawsze w swych publikacjach Jasieński ostro krytykował wszystko, co mu się nie podobało ― równie bezpośredni był zresztą w kontaktach osobistych. Przykładowo, w jednym z listów do Olgi Boznańskiej napisał wprost: "Prowadzi Pani swoje interesy finansowe pod psem, gdzie tam, pod setką psów, i to w dodatku zdechłych. Dowody? Sprzedała Pani trzy obrazy i dała czwarty, którego wartość przewyższa sumę otrzymaną za sprzedanie dzieła." A jednak artystka nie obraziła się na niego; w 1907 r. namalowała piękny portret Jasieńskiego. W tle widoczny jest jeden z eksponatów jego kolekcji: buddyjska kapliczka z bóstwem opiekuńczym.
Olga Boznańska, Portret Feliksa Jasieńskiego, 1907, Muzeum Narodowe w Krakowie, źródło: Kultura Małopolska
Warszawska mieszczańska publiczność nie doceniła japońskich zbiorów Jasieńskiego, zaprezentowanych w 1901 r. w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych, któremu zresztą pierwotnie zamierzał ofiarować swą kolekcję. Zmienił jednak zdanie i urażony udał się do Krakowa, opuszczając Warszawę w atmosferze skandalu. Kraków co prawda słynął z przywiązania do tradycji, ale jednak w początkach XX w. działało tam silne młodopolskie środowisko artystyczne, często zresztą skonfliktowane z konserwatywnymi przedstawicielami władz i mieszczaństwa. Tu Jasieńskiemu udało się zrealizować różne inicjatywy artystyczne; m.in. wydanie w 1903 r zbioru litografii „Teka Polskich Grafików”. Z tą właśnie teką sportretował go Jacek Malczewski, dodając w tle dwie postacie faunów w wieńcach z dzikiej róży i kwiatu jabłoni.
Jacek Malczewski, Portret Feliksa Jasieńskiego, 1903, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, Wikimedia Commons
Jasieński był postacią barwną i niepokorną, ekscentrykiem angażującym się w rozmaite konflikty. Jeden z nich doprowadził nawet do pojedynku między malarzami Leonem Wyczółkowskim a Józefem Mehofferem. Przede wszystkim jednak Jasieński był wielkim kolekcjonerem sztuki. Ogromną wartość miały nie tylko zbierane przez niego dzieła sztuki japońskiej, lecz także prace najwybitniejszych współczesnych mu artystów polskich. Zgromadził potężne zbiory malarstwa, rysunku, grafiki, rzeźby, tkanin, rękopisów; posiadał także m.in. fragment późnogotyckiej figury Chrystusa: pozostałość krucyfiksu z kościoła w Starym Wiśniczu. Z tą rzeźbą w tle sportretował Jasieńskiego Leon Wyczółkowski.
Leon Wyczółkowski, Portret Feliksa Jasieńskiego przy organach, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, Wikimedia Commons
Oczywiście wśród licznych portretów Jasieńskiego są także takie, gdzie został on przedstawiony w stroju dalekowschodnim. Najsłynniejszym jest niewątpliwie portret Jasieńskiego w błękitnym kaftanie, również pędzla Wyczółkowskiego.
Leon Wyczółkowski, Portret Feliksa Jasieńskiego w błękitnym kaftanie, 1911, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, Wikimedia Commons
Swoją olbrzymią kolekcję Feliks Jasieński zdecydował się ofiarować Muzeum Narodowemu w Krakowie. Sam zbiór drzeworytów japońskich jest jedną z najbardziej wartościowych w Europie: choć naziści zrabowali w czasie II wojny światowej blisko 500 sztuk, nadal pozostało ich ponad 4600. Feliks "Manggha" Jasieński pozostaje do dziś największym darczyńcą Muzeum Narodowego w Krakowie i postacią, o której warto pamiętać ― nie tylko w kontekście anegdot, których był bohaterem.
Magdalena Łanuszka
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU