Barwy Ukrainy

"Pejzaż" Jana Stanisławskiego z Muzeum Narodowego w Lublinie

Gdy rosyjski malarz Michaił Niestierow widział po raz ostatni swojego przyjaciela Jana Stanisławskiego, zauważył już oznaki postępującej choroby. I usłyszał, „że go lekarze wysyłali do Egiptu, ale że on zamiast Egiptu wolał Ukrainę”.

 

Niewielki format, tekturka albo deseczka zamiast płótna, migawka z ukraińskiego pejzażu – oto cały Stanisławski. „Malował maleńkie obrazki – małe cudowności – stanowiące wymiarem swym zabawny kontrast z jego olbrzymią postacią, ale właśnie podobno tusza jego była przyczyną ich maleńkości: przy większym obrazie zanadto go męczył konieczny ruch ciągłego zbliżania się i oddalania” – twierdził Tadeusz Boy-Żeleński. Malarz zapisał się we wspomnieniach przyjaciół jako rubaszny olbrzym o ciętym języku, gawędziarz i smakosz, ale też oddany nauczyciel i sprawny organizator życia artystycznego.

Jan Stanisławski, Pejzaż, około 1902, Muzeum Narodowe w Lublinie, licencja PD, źródło: katalog cyfrowy muzeum

Przykładem takiej „małej cudowności” jest Pejzaż z kolekcji Muzeum Narodowego w Lublinie. Stanisławski namalował go farbą olejną na tekturze niewiele większej niż kartka papieru (29 na 30 centymetrów). W lewym dolnym rogu złożył podpis, jak zwykle drukowanymi literami. Co przedstawia obraz? Nisko osadzony horyzont przecina go na dwa pasy. Dolny wypełniają stepowe trawy i złotawa plama zboża, górny – błękit nieba i puszyste obłoki.

Jan Stanisławski z żoną Janiną, około 1903, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, źródło: Zbiory Cyfrowe MNK

Artysta przyszedł na świat 24 czerwca 1860 roku w Olszanie pod Korsuniem. Pół wieku wcześniej w tej samej okolicy urodził się Taras Szewczenko, jeden z najważniejszych ukraińskich poetów, a także malarz i rysownik (dziś miasto nosi na jego cześć nazwę Korsuń Szewczenkowski). Ponoć znała go jeszcze wiekowa niańka Jana. Ojciec Stanisławskiego, Antoni, prawnik i profesor uniwersytetów w Kazaniu i Charkowie, miał rozległe zainteresowania. Przetłumaczył na polski Boską komedię Dantego Alighieri, a po ukraińsku pisywał wiersze stylizowane na pieśni ludowe. Gdy przeszedł na emeryturę, rodzina przeniosła się do Warszawy, a Jan rozpoczął tam studia matematyczne.

Jan Stanisławski, Pejzaż z wiatrakami, 1905, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, źródło: Zbiory Cyfrowe MNK

Matematykę ukończył ze znakomitym wynikiem, ale równocześnie znalazł swoje prawdziwe powołanie: malarstwo. Najpierw kształcił się w Warszawie, potem w Krakowie. Mając 25 lat, wyjechał do Paryża, gdzie uczył się w pracowni Carolusa-Durana. Inspiracji wciąż szukał jednak w rodzinnych stronach. „Maciupeńkie pejzaże, które przywoził z Ukrainy, zaczęły zwracać na niego w Paryżu uwagę. Nie mając pieniędzy na ramy, przyczepił kilkanaście tych obrazków do wielkiego płótna i posłał je na Salon; zainteresowały członków «jury» tak, że sami złożyli się na ramy” – pisał Boy-Żeleński.

Jan Stanisławski, Ule na Ukrainie, 1895, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, źródło: Zbiory Cyfrowe MNK

W tym okresie Stanisławski tworzył pod widocznym wpływem paryskiego impresjonizmu. Obraz Ule na Ukrainie wypełniają jeszcze migotliwe światło i drobne plamki kolorów. Po 1900 roku wypracował własny styl, starając się uchwycić jakby esencję krajobrazu. Kilkoma dotknięciami pędzla budował chmury, z paru niedbale rzuconych plam tworzył drzewa. W syntetyczny sposób portretował różne oblicza Ukrainy: spalony słońcem step, słoneczniki przed wiejską chatą, samotne wiatraki, potężny Dniepr, blask złotych kopuł cerkwi Michajłowskiej w Kijowie. Mimo niewielkich formatów na jego obrazach czuć rozległą przestrzeń ukraińskiego krajobrazu. Spójrzmy jeszcze raz na Pejzaż. Horyzont niknie gdzieś w oddali, a właściwie dwie trzecie kompozycji zajmuje niebo przytłaczające obserwatora swym ogromem.

Jan Stanisławski, Cerkiew Michajłowska w Kijowie, około 1903, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: Cyfrowe MNW

Na przełomie XIX i XX wieku Stanisławski zapracował na miano naczelnego polskiego pejzażysty – i to nie tylko ukraińskich stron. Julian Fałat i Wojciech Kossak powierzyli mu malowanie partii krajobrazowych panoramy Przejście przez Berezynę, potem to samo zadanie zlecił mu Jan Styka pracujący we Lwowie nad Golgotą. Z podróży po Włoszech, dokąd wielokrotnie wracał, Stanisławski przywoził doskonałe studia architektury. Na jego obrazach zaczęły się także pojawiać widoki Krakowa i okolic. W 1897 roku artysta objął bowiem katedrę malarstwa pejzażowego w tamtejszej Szkole Sztuk Pięknych. Wkrótce nie sposób było już sobie wyobrazić miejscowej bohemy bez tego brodatego olbrzyma. Należał do założycieli Towarzystwa Artystów Polskich „Sztuka”, a salon w domu Stanisławskich, prowadzony przez malarza razem z żoną Janiną, jak magnes przyciągał krakowską cyganerię.

Jan Stanisławski, Słoneczniki (Popówka na Ukrainie), 1905, Muzeum Narodowe w Krakowie, licencja PD, źródło: Zbiory Cyfrowe MNK

Ceniony pejzażysta zmarł po krótkiej chorobie 6 stycznia 1907 roku. Miał zaledwie 47 lat. Dwa lata później odeszła także Janina Stanisławska. W swoim testamencie zadbała o spuściznę męża, zapisując Muzeum Narodowemu w Krakowie jego sto najlepszych dzieł. Niestierow napisał zaś po śmierci przyjaciela obszerne wspomnienie. Pejzaże Stanisławskiego porównał do pieśni, w których „zawiera się tyle tej melancholii słowiańskiej, która i nam, Rosjanom, jest tak miła i bliska i tak słodko sączy się w serce. Słuchając pieśni tego poety Ukrainy, mimo woli, ze wzruszonym sercem, zapomina się o dramacie historycznym dzielącym dwa narody”.

Karolina Dzimira-Zarzycka

 

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook
W SAMYM ŚRODKU BITWY PANORAMA RACŁAWICKA W MUZEUM NARODOWYM WE WROCŁAWIU
Czy artysta nie miał okularów? Targ na kwiaty przed kościołem św. Magdaleny w Paryżu Józefa Pankiewicza z Muzeum Narodowego w Poznaniu
Pierwszy polski artysta w Japonii, czyli Juliana Fałata podróż dookoła świata

Malarska wizja bitwy o Sybin. Fragment "Panoramy Siedmiogrodzkiej" Jana Styki ze zbiorów Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie

Widziane zza drzew… Dwa pejzaże Jana Rubczaka ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach

 

Trzy muzyczne impresje z "Odysei". Tryptyk fortepianowy "Metopy" opus 29 Karola Szymanowskiego