Dziś długopis i klawiatura, a dawniej?

Akcesoria do pisania w zbiorach Muzeum Porcelany w Wałbrzychu

Magazyny muzealne skrywają mnóstwo przedmiotów, które wraz z postępem technicznym utraciły swe znaczenie i wyszły z użycia. Sporą grupę stanowią akcesoria związane z piśmiennictwem. Niektórzy z nas jeszcze pamiętają pisanie w szkole stalówką maczaną w atramencie, jednak młodsze pokolenie zapewne zapyta, co to kałamarz, ekrytuar, suszka czy piasecznica. Dowiedzmy się!

 

Historia pisania sięga nawet kilku tysięcy lat. Skupmy się zatem na niezbyt odległych czasach, kiedy jednak wszystko, czym pisaliśmy, wyglądało zupełnie inaczej niż dziś. Pisanie zaostrzoną trzciną czy specjalnie preparowanym piórem ptasim to zamierzchła przeszłość. Już na przełomie XVII i XVIII wieku pojawiały się metalowe odpowiedniki pióra ptasiego – stalówki, które umieszczano w obsadkach. Te zaś wykonywano z różnych materiałów – drewna, metalu, srebra, masy perłowej, kości słoniowej, rogu i innych. Często były to przedmioty nader kunsztowne.

Kałamarz, porcelana, ręczna malatura kobaltem, Królewska Manufaktura Porcelany w Miśni, 1756–1780, Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, fot. Aleksandra Gil, licencja CC BY-ND 4.0

Praktycznie cały XIX wiek upłynął pod znakiem piór maczanych, chociaż od dawna już starano się skonstruować pióra ze zbiorniczkiem na atrament, by nie trzeba było często zanurzać stalówki w atramencie. Próby te okazywały się jednak dalece niedoskonałe, pióra zawodziły, atrament wylewał się albo nie płynął wcale. Przełom nastąpił za sprawą Amerykanina Lewisa Edsona Watermana, który w 1884 roku opatentował swój wynalazek – pióro wieczne „Regular” ze specjalnym zbiorniczkiem z dopływem powietrza, gwarantującym równomierny wypływ atramentu. Legenda głosi, iż tego brokera ubezpieczeniowego skłoniło do udoskonalenia pióra wiecznego zalanie atramentem dokumentów, jakie miał podpisać. Zamieszanie, jakie w związku z tym wynikło, pozbawiło go lukratywnego kontraktu. Niemniej końcówka XIX wieku przyniosła sprawdzone rozwiązania, a firma Waterman to do dziś jeden z wiodących producentów piór wiecznych.

Piasecznica, porcelana, ręczna malatura, złocenie, Królewska Manufaktura Porcelany w Miśni, około 1800, Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, fot. Aleksandra Gil, licencja CC BY-ND 4.0

Mimo postępu w konstrukcji tego narzędzia wciąż popularne było pisanie piórami maczanymi. W polskich szkołach jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku posługiwano się stalówkami maczanymi w atramencie. Pisanie piórem wymagało specjalnych akcesoriów. Często ich wysoka jakość i kunszt dodawały splendoru osobie piszącej. Podstawowy i niezbędny przedmiot stanowił kałamarz, czyli pojemnik na atrament. Przybierał najrozmaitsze formy, wykonywano go z różnych materiałów, w tym oczywiście z porcelany. Innym koniecznym przyborem stało się coś do osuszenia atramentu. Dawne atramenty produkowano z naturalnych barwników, sadzy, wyciągów roślinnych, garbników. Ich wadą było długie wysychanie napisanego tekstu. By przyspieszyć ten proces, zapisaną stronicę zasypywano drobnym piaskiem. Tu pojawiła się piasecznica, czyli pojemniczek podobny do solniczki, tyle że napełniany piaskiem. Często występowała w komplecie z kałamarzem.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Waterman#/media/Plik:WatermanFairy1919.jpg

Reklama piór wiecznych marki Waterman, 1919, licencja PD, Wikimedia Commons

Jej następczynią została zaś, od czasu wynalezienia bibuły, czyli przed drugą połową XIX wieku, suszka, zwana czasem bibularzem. Kształtem przypominała kołyskowatą, dużą pieczątkę z arkuszami bibuły. Przykładano ją do zapisanej kartki i nadmiar atramentu wsiąkał w bibułę. Mniej znanym elementem używanym przy pisaniu był pojemnik, który wypełniano naturalnym włosiem. Wtykano weń stalówki w celu osuszenia ich. Wszystkie te akcesoria łączono w specjalnych przybornikach zwanych ekrytuarami. To prawdziwe dzieła sztuki. Kilka takich ekrytuarów posiada Muzeum Porcelany w swoich zbiorach.

Ekrytuar, porcelana, złocenie, Tielsch Porcellan Manufaktur, Altwasser (dzisiejszy Stary Zdrój w Wałbrzychu), 1870–1890, Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, fot. Aleksandra Gil, licencja CC BY-ND 4.0

Ekrytuar z manufaktury Carla Tielscha z lat 1870–1890, ręcznie malowany i złocony, zawiera właśnie ów rzadko spotykany pojemnik do osuszania stalówek. Nieco starszy komplet z tej samej wytwórni jest dekorowany finezyjnymi błękitnymi i złotymi ornamentami. Dwa eksponaty z miśnieńskiej manufaktury posiadają charakterystyczną formę, ale odmienną dekorację – jedna w kobalcie, ze wzorem zbliżonym do cebulowego, druga o podobnym wzorze kobaltowym z dodatkowymi elementami barwnymi i złotymi.

Ekrytuar, porcelana, ręczna malatura, złocenie, Tielsch Porcellan Manufaktur, Altwasser (dzisiejszy Stary Zdrój w Wałbrzychu), 1845–1860, Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, fot. Aleksandra Gil, licencja CC BY-ND 4.0

Ekrytuar, porcelana, ręczna malatura, złocenie, Tielsch Porcellan Manufaktur, Altwasser (dzisiejszy Stary Zdrój w Wałbrzychu), 1845–1860, Muzeum Porcelany w Wałbrzychu, fot. Aleksandra Gil, licencja CC BY-ND 4.0

Trzeba przyznać, iż otaczanie się tymi przedmiotami to czysta przyjemność. Czy powinniśmy rozejrzeć się po giełdach antyków lub serwisach aukcyjnych i podarować sobie odrobinę luksusu? Albo napisać do kogoś w taki sposób list czy chociaż kartkę z życzeniami? Może warto na nowo odkryć sztukę pisania…

Aleksandra Gil

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Zgadnij, do czego to służyło! Zapomniane przedmioty w zbiorach Muzeum Porcelany w Wałbrzychu

Będzie taka jak u Sasa. Puszka z manufaktury porcelany w Ćmielowie ze zbiorów Muzeum Narodowego w Kielcach

Holenderka i hitlerowcy, czyli opowieść z happy endem. O porcelanowej figurce Holenderki z Muzeum Pałacu w Rogalinie, oddziale Muzeum Narodowego w Poznaniu

Kawa w „Krokusie”, czyli przepis na podwieczorek z fasonem. Ćmielowskie serwisy projektu Wincentego Potackiego ze zbiorów Muzeum w Gliwicach i Muzeum Narodowego w Kielcach