Łyk wina prosto z ogona królika lub lufy pistoletu

Barokowe "szkła żartobliwe" ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie

Nowożytne uczty kojarzą nam się zazwyczaj z nadmiarem potraw mięsnych, a także z pełnymi pucharami i rubasznym śmiechem wąsatych biesiadników. Miłośnicy osiemnastowiecznej porcelany na pewno wskażą też gigantyczne serwisy stołowe saskich ministrów – Aleksandra Józefa Sułkowskiego i Heinricha Brühla. Wspomniane stulecie to także okres wielkiej popularności tak zwanego szkła żartobliwego.

 

Za czasów panowania Sasów w Polsce szlacheckie zastawy stołowe służyły nie tylko celom praktycznym. Piękne serwisy miały sycić oko i przypominać o wysokim społecznym statusie gospodarza. Nie ograniczano się jednak do wzbudzania zachwytu biesiadników. Kolejny pożądany efekt stanowiło ich zaskoczenie bądź rozśmieszenie. Elementem towarzyskich zabaw stało się więc korzystanie ze szklanych naczyń o niecodziennych kształtach, niejednokrotnie utrudniających lub spowalniających picie trunku. Nazywano je „żartobliwymi” lub „uciesznymi” i wnoszono na stoły na dalszych etapach ucztowania, gdy większa część towarzystwa była mocno rozluźniona i „zaprawiona” alkoholem.

Butelka w kształcie królika, szkło, XVIII wiek, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: cyfrowe MNW

Choć „naczynia-zagadki” tworzono już w starożytności, to w Europie zyskały popularność w XVI stuleciu. Wiele typów zaskakujących naczyń szklanych wymyślono w krajach niemieckojęzycznych. Były to najczęściej przedmioty wykonane ze szkła dmuchanego. Podstawowy, zazwyczaj dość skomplikowany kształt wzbogacano niekiedy o splecione, formowane na gorąco rurki. Fantazja projektantów „szkieł uciesznych” nie znała granic. Przyjmowały więc formy zwierząt: niedźwiedzia, prosięcia, owcy, psa, myszy, sowy czy gołębia. Trunek piło się zwykle z ogonów lub szyi. Dobrym przykładem takiego naczynia jest butelka w kształcie królika ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. Unoszona do góry przez biesiadnika musiała robić duże wrażenie na ucztujących. Głowa zwierzęcia dumnie mierzyła wówczas w niebo, zaś smakosz wina przykładał do ust jakże osobliwy, rozszerzający się ku górze ogon. W tamtych czasach na stołach gościły także nieme trąbki i waltornie oraz zupełnie niegroźne pistolety i strzelby. Szczyt rubaszności stanowiły zaś niewybredne szklane fallusy.

Butelka w kształcie królika, szkło, XVIII wiek, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: cyfrowe MNW

Obok naczyń typowo „żartobliwych”, naśladujących zwierzęta lub przedmioty użytkowe, radość biesiadników budziły także „szkła-zagadki” (znane w języku niemieckim jako Vexierglas). Trzeba było nieźle się nagłowić, aby odgadnąć, z którego miejsca można wypić trunek. Ten, kto rozwikłał zagadkę, niekoniecznie miał już pełne powody do radości. Dobranie się do umieszczonego w nich napoju wymagało sprytu i dużej sprawności. Trudności i niemiłe niespodzianki towarzyszące korzystaniu z takich naczyń interesująco zrelacjonował ksiądz Jędrzej Kitowicz w słynnym Opisie obyczajów za panowania Augusta III: „kij, kufelek, trąbka etc. nie tak były przykrym naczyniem z przyczyny trunku, bo go niewiele zabierały, jako bardziej z sposobu picia, który był uprzykrzony; pijąc z kija albo trąbki, trzeba się było dziwnie łamać i wyprężać w tył. Kufelek kto chciał odjąć od ust, a nie wiedział sposobu przytkania rurki językiem, ażby się piwo przerwało, to się oblał”. Niechlubnym aspektem tych biesiadnych zabaw stało się więc prowokowanie sytuacji, które wywoływały salwy śmiechu tych, którzy szczęśliwie pozostali susi.

Beczka, szkło, druga połowa XVIII wieku, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: cyfrowe MNW

Obok sprawności od biesiadników korzystających z „naczyń uciesznych” wymagano również cierpliwości. Niektóre naczynia wyposażone były w wąskie rurki i szyjki, z których napój uwalniał się bardzo wolno – kropla po kropli. Stąd ich niemiecka nazwa Kuttrolf, zawierająca łacińską cząstką gutta, która oznaczała właśnie kroplę. Co ciekawe, sytuację cierpliwego i wytrawnego smakosza porównywano do… zachowywania dziewictwa przez cnotliwe niewiasty, samo naczynie zaś szybko stało się symbolem czystości przedmałżeńskiej.

Kufel – Vexierglas, szkło, XVIII wiek, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: cyfrowe MNW

Zaskoczenie kształtem oraz trud i czas poświęcone na wypicie trunku nie wyczerpywały listy potencjalnych atrakcji. Kolejnym aspektem rozrywkowym towarzyszącym korzystaniu z naczyń tego typu były niecodzienne efekty dźwiękowe. Podczas przelewania się przez rurki kuttrolfów trunek głośno bulgotał. Przechylaniu szklanic wyposażonych w obręcze towarzyszyło natomiast głośne pobrzękiwanie.

Kuttrolf, szkło, XVII–XVIII wiek, Muzeum Narodowe w Warszawie, licencja PD, źródło: cyfrowe MNW

„Szkła żartobliwe” powstawały w małych hutach przy wykorzystaniu masy szklanej gorszego gatunku. Biegłość hutników sprawiała jednak, że te niecodzienne naczynia do dziś zachwycają swoją fantazyjną formą i precyzją wykonania. Stanowią także bezcenne świadectwa rubasznej strony nowożytnej kultury biesiadowania warstw uprzywilejowanych.

Piotr Cyniak

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook
Co jadano na dworze Jana III? O potrawach na siedemnastowiecznym stole
Architektura baroku cechy stylu
Jak spędzano czas wolny na dworze Jana III Sobieskiego?