Choć pobyt Józefa Piłsudskiego w Łodzi trwał krótko, to legenda jego łódzkiej drukarni długo żyła jeszcze wśród mieszkańców miasta fabryk. Szczególne emocje wzbudzał los bostonki – maszyny drukarskiej, której miał używać przyszły Marszałek do druku „Robotnika”, organu Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS).
Na wystawie poświęconej losom więzienia przy ulicy Gdańskiej w Łodzi, w Siedzibie Głównej Muzeum Tradycji Niepodległościowych, znajduje się niezwykle interesujący eksponat. Ważąca około 120 kilogramów maszyna drukarska jest pokazywana w części opowiadającej o pobycie Józefa Piłsudskiego w tymże mieście.
Józef Piłsudski w Łodzi przebywał krótko, bo zaledwie kilka miesięcy. Historycy oceniają, że nie mogło trwać to dłużej niż pół roku. Nad drukiem „Robotnika” zaczął jednak czuwać wcześniej, bo w 1894 roku. Ponieważ popularność bibuły – czyli nielegalnych druków – wówczas wzrastała, starano się, aby jej produkcja odbywała się na stosunkowo dobrym jakościowo sprzęcie.
Oznaczenie producenta na maszynie drukarskiej zwanej bostonką, fot. S. Adamkiewicz, licencja CC-BY-SA 3.0
Pierwszą maszynę drukarską z prawdziwego zdarzenia do wileńskiej drukarni Piłsudskiego sprowadził z Londynu Stanisław Wojciechowski – późniejszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej (RP). Była to maszyna cenionej firmy Model Press, w Polsce nazywana bostonką lub pieszczotliwiej „babcią”. Jak podkreślał sam Piłsudski, bardziej nadawała się do produkcji niewielkich druków ulotnych, wizytówek czy pojedynczych kart niż wielkonakładowego druku prasy, jednakże łatwość obsługi i niewielki rozmiar idealnie odpowiadały konspiracyjnym warunkom. Jej wysokość wynosiła około 60 centymetrów, szerokość zaś 30 centymetrów. Jak pisał Marszałek, „z łatwością wchodziła do niskiej szafki”.
Zdobytą i przewiezioną do Wilna maszynę przeniesiono później do Łodzi, gdzie tajna drukarnia funkcjonowała aż do 22 lutego 1900 roku. Po aresztowaniu Piłsudskiego, którego żandarmi rosyjscy zastali przy druku trzeciego numeru pisma, bostonka została zarekwirowana. Jej późniejsze losy są tajemnicze – w ciągu kilkudziesięciu lat obrosły legendami. Najpopularniejsza z nich znalazła się we wspomnieniach łódzkiego socjalisty Aleksego Rżewskiego, prezydenta miasta w latach 1919–1923, który twierdził, że ukrywano ją w magazynach ochrany aż do 1915 roku, kiedy do Łodzi wkroczyli Niemcy. Wówczas miano ją sprzedać anonimowej firmie drukarskiej, od której „babcię” za 75 marek odkupili działacze PPS. W 1917 roku miała trafić w ręce władz niemieckich, a odzyskano ją po 11 listopada 1918 roku. Przez wiele lat służyła później łódzkiej organizacji PPS.
Maszyna drukarska zwana bostonką, fot. S. Adamkiewicz, licencja CC-BY-SA 3.0
W 1933 roku Antoni Prutal, kierownik drukarni PPS w mieście, przeprowadził śledztwo w sprawie prawdziwości legendy Rżewskiego. Jeden ze świadków wydarzeń z zimy 1900 roku – Ludomir Mazurkiewicz – miał zeznać, że widział na własne oczy, jak bostonkę rozbierano na części z zamiarem odesłania do Petersburga. Prawdopodobnie więc maszyna, którą posiadała po I wojnie PPS, nie była tą, której używał Piłsudski.
W 1936 roku w Łodzi rozpoczęto prace nad stworzeniem muzeum poświęconego postaci Józefa Piłsudskiego. Planowano, aby powstało ono w byłym lokum Marszałka przy ulicy Wschodniej. Jedno z założeń stanowiło odtworzenie wyglądu mieszkania, włącznie z umieszczeniem maszyny drukarskiej. Ze względu na stan techniczny bostonek dostępnych w Polsce zdecydowano się ściągnąć z Londynu maszynę podobną do tej, której używał Piłsudski. W transakcji pomógł ówczesny ambasador Polski w Wielkiej Brytanii Edward Bernard Raczyński – późniejszy prezydent RP na uchodźstwie w latach 1979–1986.
Matryca drukarska w maszynie drukarskiej zwanej bostonką, fot. S. Adamkiewicz, licencja CC-BY-SA 3.0
Obecnie prezentowana na wystawie w Muzeum Tradycji Niepodległościowych w Łodzi bostonka nie jest zatem tą, z której korzystał Józef Piłsudski, ale z pewnością na życzenie organizatorów przedwojennego Muzeum Piłsudskiego sprowadził ją do Polski Edward Raczyński. Tak historia „bostonek Piłsudskiego” splotła ze sobą dwóch prezydentów – Wojciechowskiego, który wystarał się o tę, której Marszałek w istocie używał, oraz Raczyńskiego, który pomógł zakupić jej wierną kopię.
Sebastian Adamkiewicz
Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU