O śmierci Jaśka Kmity

Relacje polsko-węgierskie za panowania Ludwika Węgierskiego

Dziś o Polakach i Węgrach mówi się z uśmiechem „Polak i Węgier dwa bratanki”, jednak nie zawsze te słowa były prawdziwe. A już z pewnością nie w niedzielę 7 grudnia 1376 roku, gdy w stołecznym mieście Krakowie doszło do poważnych zamieszek. Polacy i Węgrzy stanęli w nich po przeciwnych stronach i w rezultacie polała się krew.

 

Kiedy w 1370 roku zmarł Kazimierz Wielki, ostatni król Polski z dynastii Piastów, tron po nim objął jego siostrzeniec, Ludwik, syn i następca króla Węgier Karola Roberta i Elżbiety Łokietkówny. Jednak o ile w swym królestwie doczekał się on przydomka „Wielki” i zaliczano go do najwybitniejszych władców, o tyle w Polsce jego panowanie nie przyniosło tylu korzyści. Przede wszystkim początkowo Ludwik miał wątpliwości co do swej pozycji. Przeciwnicy władzy węgierskiej w kraju wysuwali własnego kandydata do korony. Był nim wnuk i imiennik zmarłego króla Kazimierza, książę Kaźko słupski. Pretensje do tronu zgłaszali również inni Piastowie – Władysław Biały i Siemowit IV mazowiecki. Trwały walki i panował ogólny chaos. Nie pomagały rzadkie pobyty Ludwika nad Wisłą. Władzę w Krakowie sprawowała de facto jego matka, która również nie rezydowała tu na stałe.

Kronika norymberska, Kraków, 1493, licencja PD, Wikimedia Commons

Jesienią 1376 roku Elżbieta powracała do Polski w roli regentki po raz drugi. Tym razem, by zaprowadzić porządek i zaradzić stanowi bezkrólewia panującemu w kraju pod nieobecność Ludwika. W drodze do Krakowa, w Bochni, zabiegli jej drogę Sandomierzanie, donosząc o planowanym przez Litwinów napadzie na Małopolskę. Elżbieta nie potraktowała ich ostrzeżenia poważnie, przekonana, że realnego zagrożenia nie ma. Potęga jej syna była przecież zbyt wielka i wszyscy się jej obawiali. Nie doceniła Litwinów, którzy tuż przed Wszystkimi Świętymi wprowadzili swój plan w życie i to tak skutecznie, że nie mogło być mowy o stawianiu oporu. Po spustoszeniu Małopolski wycofali się z bogatymi łupami i – jeśli wierzyć kronikarzom – aż 2300 jeńcami. Zupełnie zaskoczona Elżbieta przyrzekła w imieniu Ludwika zemstę. To jednak nie uspokoiło nastrojów. Narzekano i zarzucano jej, że nie zrobiła nic, by zapobiec napadowi.

Herby Polski i Węgier, licencja PD, Wikimedia Commons

Przybywszy do Krakowa, Elżbieta starała się zatrzeć smutne wrażenie klęski sztuczną wesołością i zabawami. Na zamku krakowskim wydawała uczty z tańcami, a że przywiozła ze sobą liczny węgierski dwór, było gwarno i kolorowo. Niestety dwór wiodący prym w zabawach stał się jednocześnie przyczyną tragedii, która zmusiła królową do ponownego opuszczenia Polski.

Ludwik Węgierski, Jan Matejko, Poczet królów i książąt polskich, licencja PD, Wikimedia Commons

A wszystko zaczęło się dość niewinnie: od wozu z sianem. Około sześć tygodni po przyjeździe królowej, w niedzielę 7 grudnia część dworzan węgierskich opuściła trwającą na zamku ucztę i przeniosła się z zabawą na ulice miasta. Tam, pod bramą bocheńską, napadli oni na służbę marszałka Przedbora z Brzezia przewożącą wóz z sianem. Próbowali go przejąć, ale jako że służba stawiała opór, a na miejscu zjawiło się więcej Węgrów i Polaków, wkrótce wywiązała się ostra bijatyka. Słuchy o niej doszły do królowej, która zareagowała, wysyłając na miejsce starostę krakowskiego Jaśka Kmitę wraz z kilkoma innymi panami. Przybywszy, panowie starali się uspokoić walczących. Niestety jakiś Węgier – czy przypadkiem, czy celowo – posłał w ich stronę strzałę z łuku, która dosięgła Jaśka. Przeszyła jego szyję i starosta zginął na miejscu. Rozwścieczeni jego śmiercią Polacy rzucili się na Węgrów. Do walki włączyli się też krewni i przyjaciele Jaśka. W całym mieście rozpoczęła się rzeź Węgrów. Zabijano każdego, kto się nawinął, nie bacząc na płeć, wiek czy stanowisko. Niektórzy Polacy starali się nieszczęśników ratować, ale i tak, jeśli wierzyć kronikarskim statystykom, zginęło ich tamtej nocy spory. Janko z Czarnkowa i Jan Długosz podają w swych kronikach około 160. W samym kościele Świętego Franciszka miało ich spocząć 70. Królowa Elżbieta w obawie o życie własne i dworzan ze swego najbliższego otoczenia zamknęła bramy zamku. Poruszona tragedią postanowiła wrócić na Węgry, co uczyniła wkrótce po świętach Bożego Narodzenia. Zanim jednak opuściła Polskę, mianowała Piotra Kmitę, syna zabitego Jaśka, starostą łęczyckim, mimo że był jeszcze młodzieńcem. Królowa chciała w ten sposób wynagrodzić rozgoryczonej rodzinie wyrządzoną jej krzywdę.

Elżbieta Łokietkówna w otoczeniu swych dzieci, miniatura z „Kroniki Ilustrowanej”, XIV w., licencja PD, Wikimedia Commons

Po opisywanych wydarzeniach do Polski miała powracać jeszcze dwukrotnie, ale – podobnie jak Ludwik – nigdy nie osiągnęła tu takiej popularności, jak na Węgrzech, gdzie oboje cieszyli się najwyższym szacunkiem.

Katarzyna Ogrodnik-Fujcik

Powrót ZOBACZ NA OSI CZASU
drukuj wyślij facebook

Groźny bunt wójta i biskupa

Włoska przygoda. Cesarska koronacja Anny świdnickiej w Rzymie

Dlaczego zginął kanonik Marcin Baryczka?
Rzeźnicy i tkacze przeciwo patrycjuszom. Bunt cechów wrocławskich w 1418 roku