„Morze nie formowało naszego doświadczenia – jak zauważył Eugeniusz Kwiatkowski – a nasz dobrobyt ufundowany był na rozwoju rolnictwa”. Społeczeństwo polskie, jako typowo agrarne, przez kilka pierwszych wieków swego rozwoju nie było skore do zewnętrznych migracji. Peryferyjne położenie Polski w łacińskiej Europie, rozmiary miejscowej populacji oraz oddalenie od centrów gospodarczych kontynentu sprawiały, że nie ogarnęły nas ruchy wędrówkowe okresu krucjat, podobnie ominął nasz kraj exodus towarzyszący odkryciom geograficznym. Pierwsza polska „ekspansja zamorska”, będąca zresztą udziałem emigrantów zarobkowych, zdarzyła się dopiero w XIX wieku. Polskie rycerstwo, już od podboju Rusi Halickiej i od zawarcia unii z Litwą, przez kilka kolejnych stuleci zaspokajało swoje potrzeby ekspansywne i migracyjne, zasiedlając ziemie ruskie i litewskie – choć była to w istocie migracja wewnętrzna. Z kolei chłopi, ubezwłasnowolnieni przez szlachtę, aż do XIX wieku nie uczestniczyli w ruchach migracyjnych, nawet wewnętrznych. Natomiast ziemie polskie pozostawały adresem osadniczym dla przybyszów z kontynentu. Już w XIII wieku, gdy postępował rozwój miejscowej sieci osadniczej, polska przestrzeń chłonęła nadwyżkę demograficzną z krajów niemieckich. W dobie nowożytnej Rzeczpospolita nie utraciła w tym zakresie swojej atrakcyjności, a napływ cudzoziemców – Niemców, Żydów, Ormian, Włochów, Holendrów czy Szkotów – nie zagrażał polskiej szlachcie, która niezmiennie utrzymywała dominującą pozycję w życiu kraju.