"Róbmy swoje...". Obywatele Polski Ludowej - na co dzień i… nie tylko…
Sprawdź swoją wiedzę. Zapraszamy do historycznych fiszek!
Podczas II wojny światowej przeszedł wymagające szkolenie dla oficerów wywiadu, obejmujące między innymi naukę skoków ze spadochronem. Jak się nazywał i czym zajmował się po wojnie oficer Armii Krajowej, który jak mało kto potrafił podrabiać niemieckie dokumenty?
Stanisław Jankowski w 1938 roku ukończył studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej i zaczął pracę w wymarzonym zawodzie. Wkrótce został zmobilizowany – nadchodziła wojna. Gdy wojska sowieckie wkroczyły do Polski, udało mu się przedostać na Zachód. Trafił do Armii Polskiej we Francji, potem znalazł się w Wielkiej Brytanii. W grudniu 1940 roku zwerbowano go do wywiadu – został cichociemnym. Przeszedł ciężki trening fizyczny, nauczył się obsługiwać spadochron, poznał podstawowe techniki wywiadowcze. Wylądował w Polsce w marcową noc 1942 roku. W kraju kierował komórką zajmującą się podrabianiem dokumentów. Podczas powstania warszawskiego Jankowski („Agaton”) walczył na Woli, Starówce i w Śródmieściu. Po wojnie znów trafił do Anglii.
W 1946 roku zdecydował się jednak na powrót do Polski – chciał podnieść z gruzów Warszawę. Zgłosił się do Biura Odbudowy Stolicy. Pracował przy budowie Trasy W-Z czy Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej.
Cichociemny odbudowuje Warszawę. Dzieje Stanisława Jankowskiego „Agatona”
Jaskrawe krawaty powinny mieć motyw palmy i dziewczyny w skąpym kostiumie. Jeśli koszula, to kolorowa, podobnie skarpetki. Buty – tylko na grubej podeszwie. Jak nazywała się grupa (subkultura), która w latach pięćdziesiątych XX wieku nosiła stroje uważane przez władze komunistyczne za ekstrawaganckie?
Moda w powojennej Polsce nie zachwycała. Panowała szarość. W reżimie stalinowskim manifestowanie podziwu dla zachodniego stylu życia nie było mile widziane. A jednak niektórzy wyróżniali się ubiorem. Uwielbiali jazz, pasjonowali się kulturą amerykańską, tańczyli boogie-woogie. Nazywano ich bikiniarzami. Nazwa subkultury pochodziła od atolu Bikini, znanego z przeprowadzanych tam prób nuklearnych. Chłopcy bikiniarze nosili kolorowe krawaty, wzorzyste koszule, szerokie marynarki i wąskie spodnie zaprasowane w kant. Do tego najlepiej „pasowały” żółto-zielone skarpetki i buty „bombowce” – masywne, zamszowe, na grubej podeszwie, tak zwanej słoninie. Długie włosy zaczesane do tyłu tworzyły jakby „kacze skrzydła”. Dziewczyny nosiły szerokie spódnice w kolorowe wzory lub wąskie, z rozcięciem, a czasem spodnie i skórzane kurtki. Obcisłe bluzki z dekoltem mogły wydawać się wówczas nieco frywolne. Szczytem marzeń były nylonowe rajstopy. Niektórzy szczęściarze otrzymywali ubrania w paczkach od rodziny z Zachodu, inni zaopatrywali się na bazarach.
Buty na słoninie. Bikiniarze i zbuntowana moda w powojennej Polsce
Jak poradzić sobie z umeblowaniem ciasnej przestrzeni, w dodatku niezbyt funkcjonalnej? To pytanie zadawała sobie w PRL niejedna polska rodzina. Kto w latach sześćdziesiątych zaprojektował meble umożliwiające kreatywne wykorzystanie ograniczonej powierzchni mieszkania?
Małe peerelowskie mieszkania musiały często pomieścić całkiem liczne rodziny. Nie lada problemem było sensowne zagospodarowanie przestrzeni. W 1961 roku wyróżnienie w konkursie na projekt mebli do małych mieszkań otrzymali Bogusława i Czesław Kowalscy. Ich propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Meble Kowalskich uznano za nowoczesne, proste, a co najważniejsze – łatwe do samodzielnego złożenia i dopasowania do wnętrza mieszkania. Meblościanka składała się z prostokątnej obudowy z litego drewna i sklejki, w którą każdy mógł wmontować półki otwarte lub zamknięte, łóżka i wysuwane blaty stolików. Meble nadawały się do ręcznego montażu. System Kowalskich został wdrożony do masowej produkcji w 1962 roku.
Pierwszy neon rozbłysnął w Warszawie w 1926 roku. Pod koniec lat trzydziestych stolica mogła pochwalić się nawet kilkudziesięcioma takimi świetlnymi reklamami. Kiedy neony wróciły do powojennej stolicy?
Zrujnowana w czasie wojny Warszawa straciła wszystkie neony. W ponurym okresie stalinizmu wszelkie tego typu reklamy nie miały racji bytu. Kojarzyły się władzom z kapitalizmem i znienawidzonymi przez komunistów zachodnimi metropoliami. Nowoczesność powróciła w czasie odwilży po 1956 roku. Warszawa znów zajaśniała światłem neonów. Ich użycie tłumaczono potrzebą informacji i dekoracji. Napisy oznajmiały najczęściej o istnieniu kawiarni, kwiaciarni, sklepu z nabiałem czy biblioteki. Bywały świetne z artystycznego punktu widzenia, nieraz bardzo pomysłowe. „Trzy świnki” – sklep mięsny na ulicy Puławskiej przyciągał uwagę neonem, w którym zapalały się na przemian uśmiechnięte ryjki i świńskie pośladki. Jednym z najbardziej znanych neonów warszawskich jest ten przy placu Konstytucji, który ukazuje siatkarkę rzucającą piłkę. W stanie wojennym większość rozświetlonych rurek wyłączono. W czasach kryzysu ulegały zniszczeniu. Obecnie moda na neony powraca.
Od Berlina do Szanghaju. Neony w Warszawie po II wojnie światowej
Manifestacja, w której brali udział studenci Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie, szła Krakowskim Przedmieściem aż pod pomnik Adama Mickiewicza. Skandowano: „Wolna sztuka!”, „Wolny teatr!”. Dlaczego oburzeni ludzie złożyli 30 stycznia 1968 roku kwiaty pod pomnikiem wieszcza?
„Dziady” Adama Mickiewicza wystawione 25 listopada 1967 roku na scenie Teatru Narodowego w Warszawie miały uświetnić obchody 50. rocznicy rewolucji październikowej. Reżyser Kazimierz Dejmek obsadził w roli Gustawa – Konrada Gustawa Holoubka. Widzowie mocno emocjonalnie odbierali Wielką Improwizację w jego wykonaniu. Władze komunistyczne uznały wkrótce, że sztuka ma wydźwięk antyradziecki. Istotnie, w niektórych momentach, uważanych za antyrosyjskie, publiczność reagowała spontanicznymi oklaskami. W styczniu 1968 roku Ministerstwo Kultury i Sztuki postanowiło zdjąć spektakl z afisza. Ostatnie przedstawienie, 30 stycznia, widzowie nagrodzili entuzjastyczną owacją. Po wyjściu z teatru uformowano pochód pod pomnik Adama Mickiewicza. Protesty przeciwko zdjęciu „Dziadów” i represje wobec studentów Uniwersytetu Warszawskiego zapoczątkowały dramatyczne wydarzenia Marca ʼ68.
Sławny malarz Marc Chagall urodził się w 1887 roku w ubogiej rodzinie żydowskiej mieszkającej w Witebsku. Miał ośmioro rodzeństwa. W całej jego twórczości przejawiały się motywy, które zapamiętał z dzieciństwa. Nazwisko artysty pojawiło się w piosence Wojciecha Młynarskiego do muzyki Leopolda Kozłowskiego. Dlaczego piosenka „Tak jak malował pan Chagall” nie mogła być wykonywana w Polsce Ludowej do 1981 roku?
Obrazy Marca Chagalla ukazujące, niczym w sennej wizji, unoszących się w chmurach żydowskich skrzypków, pary na ślubnym kobiercu, zwierzęta gospodarskie stały się inspiracją dla Wojciecha Młynarskiego. Artysta nawiązał współpracę z Leopoldem Kozłowskim, znakomitym muzykiem żydowskiego pochodzenia. Powstała wzruszająca piosenka, w której Młynarski nie tylko przywołuje postaci z obrazów Chagalla, ale także przypomina scenę pożegnania na dworcu w 1968 roku. Ten wzruszający fragment dotyczy wydarzeń, które miały miejsce w Polsce po Marcu ʼ68. W wyniku rozpoczętej przez władze komunistyczne nagonki antysemickiej wielu obywateli polskich żydowskiego pochodzenia spotykało się z szykanami, traciło pracę. Tysiące wybierało emigrację i opuszczało kraj.
Wykonywanie utworu było przez wiele lat zabronione w Polsce Ludowej. Wojciech Młynarski mógł włączyć piosenkę do swojego repertuaru dopiero w 1981 roku, gdy trwał „karnawał” Solidarności.
„Tak jak malował pan Chagall”. Piosenka Wojciecha Młynarskiego z muzyką Leopolda Kozłowskiego
Tego artystę znamy z malarskich cykli ukazujących w przerysowany sposób życie w PRL. Jednym z jego ulubionych tematów była także Warszawa. Dlaczego obraz Edwarda Dwurnika „Budowa Dworca Centralnego” ma dziś znaczną wartość dokumentacyjną?
Obraz „Budowa Dworca Centralnego”, namalowany w 1974 roku, pochodzi z cyklu „Warszawa”. Inspiracją dla artysty były liczne inwestycje budowlane realizowane wówczas w stolicy. Praca ukazuje centrum miasta widziane z lotu ptaka. Odnajdujemy bez trudu: Pałac Kultury i Nauki, słynną Rotundę PKO, Domy Towarowe Centrum, Hotel Forum, Trasę Łazienkowską. Tytułowy Dworzec Centralny, wówczas bardzo nowoczesny, powstał w 1975 roku. Kolej została poprowadzona pod ziemią, ściany korytarzy pokryto marmurem, zastosowano ruchome schody i sprowadzone ze Szwajcarii automatyczne drzwi. Wielkie budowy w PRL nagłaśniano, posługując się propagandą, aby ukazać ludziom pełnię sukcesu rządów komunistycznych. Dla historyków praca Dwurnika ma niemałe znaczenie, gdyż utrwaliła widok ważnego fragmentu miasta z lat siedemdziesiątych. Obecnie szybko zmienia się nie tylko otoczenie Dworca Centralnego. Patrząc uważnie na obraz, można na przykład zauważyć Stadion Dziesięciolecia – obiekt, który dziś już nie istnieje. W tym miejscu znajduje się Stadion Narodowy.
Warszawa z lotu ptaka. „Budowa Dworca Centralnego” Edwarda Dwurnika z Muzeum Warszawy
Polscy zdobywcy gór wysokich, dzięki udanym zimowym wejściom na szczyty ośmiotysięczne, otrzymali miano lodowych wojowników. Jak nazywał się pierwszy Polak, który stanął na wszystkich ośmiotysięcznikach i zdobył tym samym Koronę Himalajów?
Jerzy Kukuczka zaczął się wspinać w 1965 roku w skałkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Wspominał potem, że „skalna zabawa” tak go wciągnęła, iż „wszystko inne przestało się liczyć”. Już rok później ukończył kurs taternicki. Na początku szlifował umiejętności w Tatrach. W latach siedemdziesiątych zaczął jeździć na wyprawy w Himalaje. Odznaczał się niezbędną w górach wysokich odpornością psychiczną i niezwykłą wytrzymałością fizyczną. 18 września 1987 roku wchodząc na Shisha Pangmę, dołożył do kompletu swoich osiągnięć ostatni – czternasty ośmiotysięcznik i w ten sposób jako pierwszy Polak zdobył Koronę Himalajów. Zajęło mu to osiem lat. Wyprzedził go jedynie Reinhold Messner z Tyrolu, jednak dokonał tego wyczynu w dłuższym czasie.
Jerzy Kukuczka nie zakończył na tym działalności górskiej. 24 października 1989 roku, podczas ponownej próby wejścia na szczyt Lhotse, zginął, odpadając od skały.
Lodowy wojownik z Katowic. Jerzy Kukuczka – pierwszy polski zdobywca Korony Himalajów i Karakorum
Była przodownicą pracy w Stoczni Gdańskiej. Przez wiele lat pracowała na stanowisku spawacza. Gdy podupadła na zdrowiu, przekwalifikowała się. Jaki drugi zawód wykonywany w stoczni przez Annę Walentynowicz przypomina obiekt z Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku?
Anna Walentynowicz miała 23 lata, gdy po odpowiednim przeszkoleniu zawodowym została zatrudniona na wydziale ślusarni okrętowej jako spawacz. Po 16 latach ciężkiej, niszczącej zdrowie pracy nie skorzystała z możliwości przejścia na rentę. Zmieniła zajęcie i odtąd obsługiwała urządzenie zwane suwnicą, nieco podobne do dźwigu, przeznaczone do przemieszczania materiałów zarówno w pionie, jak i w poziomie. Walentynowicz wspominała, że w kabinie na suwnicy było bardzo duszno, unosiły się trujące opary wytwarzane podczas trwającego w dole spawania.
W końcu lat siedemdziesiątych zaangażowała się w działalność Wolnych Związków Zawodowych, co sprowadzało na nią represje ze strony władz komunistycznych. W sierpniu 1980 roku, prawie po 30 latach pracy w stoczni, została dyscyplinarnie zwolniona. Przywrócenie Anny Walentynowicz do pracy stało się jednym z postulatów strajkowych w sierpniu 1980 roku. Część dawnej suwnicy „Pani Ani” należy dziś do kolekcji Europejskiego Centrum Solidarności.
W walce o prawa robotników. Anna Walentynowicz – suwnicowa Stoczni Gdańskiej im. Lenina
Wybory parlamentarne 4 czerwca 1989 roku przeszły do historii jako częściowo wolne. Opozycja mogła walczyć o wszystkie miejsca w nowo utworzonym senacie. W sejmie do zdobycia było jedynie 35% mandatów. Kto stworzył sławny plakat przedstawiający szeryfa, mający zachęcać wyborców do głosowania na opozycję solidarnościową?
Plakat przedstawia szeryfa z westernu „W samo południe”, który zamiast broni trzyma w ręku kartkę wyborczą. Będący uosobieniem walki o sprawiedliwość mężczyzna (w filmie Gary Cooper) miał nad gwiazdą dobrze widoczny znaczek „Solidarność”. Jego poważna mina i zdecydowany krok świadczyły o pewności i determinacji. Plakat stworzył Tomasz Sarnecki, wówczas 23-letni student Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Początkowo obawiano się, że praca jest zbyt jednoznaczna, niemal nawołująca do konfrontacji. Pojawiły się kłopoty z powieleniem projektu w kraju. Czas naglił. Opozycjonista Henryk Wujec zlecił druk plakatów za granicą. Materiały dotarły do Polski w przeddzień wyborów. Plakat Sarneckiego przyczynił się do zdecydowanego sukcesu Komitetu Wyborczego „Solidarność”, który zdobył w wyborach czerwcowych 99 miejsc w stuosobowym senacie i wszystkie przeznaczone dla opozycji miejsca w sejmie. Praca Sarneckiego została w końcu lat dziewięćdziesiątych uznana za jeden z najważniejszych plakatów XX wieku.
Zobacz HISTORIA: ŚCIĄGNIJ
Zespół portalu HISTORIA: POSZUKAJ opracował dwa zestawy pakietów dydaktycznych. Pierwszy – przeznaczony dla nauczycieli szkół podstawowych, drugi – dla nauczycieli i uczniów szkół średnich. Każdy składa się z kilkunastu artykułów wybranych z zasobu portalu, wprowadzenia metodycznego zawierającego charakterystykę materiałów oraz z propozycji ćwiczeń ułatwiających pracę ze wskazanymi tekstami. Autorami artykułów są specjaliści – historycy i historycy sztuki, naukowcy, muzealnicy, nauczyciele, wytrawni popularyzatorzy historii. Zapraszamy do Historia: ściągnij!